wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie 2013

Recenzje

W 2013 opublikowałam 71 recenzji, z czego 57 było książkowych a 14 filmowych.
Myślę, że jest to całkiem dobry wynik, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku znajdę jeszcze więcej dobrych książek i jeszcze więcej zrecenzuję.


Najlepsze książki: 




Najlepsze filmy:

 

Blog

Patrząc na moje statystyki po prostu dziwi mnie, że zdobyłam jako taką popularność skoro moje recenzje nie są jakieś świetne i pod względem językowym i technicznym. Dziękuję jednak moim obserwatorom, komentatorom i osobom, które regularnie odwiedzają bloga, ale także tym, którzy wpadli tu przez kompletny przypadek szukając dobrej książki lub ciekawego filmu :)

Wyświetlenia: 13 693 - wielkie ogromne WOW i dziękuję :)
Obserwatorzy: 61
Opublikowane posty: 102 (71 recenzje)
Opublikowane komentarze: 264
Najczęściej czytany post: Recenzja filmu. Chłopiec w pasiastej piżamie - blisko 2200 wyświetleń!

2013 był miłym rokiem dla bloga. W maju zaczęłam współpracę recenzencką z Fabryką Słów i zrecenzowałam dla nich Pułapkę Tesli, oraz dostałam w konkursie 52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca.

Co było dla mnie miłą niespodzianką od bloga My books - Nasze recenzje otrzymałam książkę Wybrańcy :) Sama też zorganizowałam rozdanie, w którym można było wygrać książkę Przez burze ognia. Mam nadzieję, że w przyszłym roku zorganizuje ich jeszcze parę...

Brałam udział w przeróżnych rozdaniach i konkursach, a także w Kuferku Książkówki - świetna inicjatywa, mam nadzieję, że autorka jeszcze ją pociągnie ;) Wyzwanie w którym uczestniczyłam w tym roku to Czytam Fantastykę - jak sama nazwa mówi chodziło w nim o to, aby przeczytać jak najwięcej fantastycznych książek w ciągu roku. Autorka prowadziła wyzwanie bardzo sprawnie mimo wielu osób biorących udział, więc w następną edycję również się zaangażuję.

Co jeszcze? Mam nadzieję, że 2014 przyniesie wiele książkowych niespodzianek dla mnie i dla Was i tego Wam życzę :)
Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim!

Podsumowanie GRUDZIEŃ

Ostatni dzień 2013 a tu tylko mżawka, no kto by pomyślał :) Generalnie sprzątnęłam trochę na blogu, ogarnęłam wyzwanie Czytam Fantastykę i... nareszcie biorę się za posty. Czas wolny spędzam na czytaniu, także będzie parę recenzji a potem muszę się wybrać do biblioteki. Nawiązując jednak do tytuły czas na podsumowanie grudnia.

Recenzje

Przeczytane 
Historia prawdziwa kapitana Haka; P. D. Baccalario (recenzja)
Poradnik pozytywnego myślenia; Matthew Quick (recenzja)
Niezbędnik obserwatorów gwiazd; Matthew Quick (recenzja)
Gone. Faza trzecia: Kłamstwa; Michael Grant (recenzja)

Najlepsza książka: Gone. Faza trzecia: Kłamstwa, Poradnik pozytywnego myślenia
Ogółem recenzji: 4


Blog

Statystyki
Łącznie w grudniu miałam: 1 062 wyświetleń.

Obserwatorzy i komentatorzy
W grudniu osiągnęłam sumę 61 obserwatorów. Zostawiliście na blogu 14 komentarzy.

#77. Recenzja książki. Michael Grant; Gone. Faza trzecia: Kłamstwa


http://s.lubimyczytac.pl//upload/books/55000/55038/352x500.jpg
Sytuacja w Ekstremalnym Terytorium Alei Promieniotwórczej się polepsza. Głód zostaje w miarę opanowany a Perdido Beach zaczyna rządzić Rada z Astrid i Samem na czele. Wszystko wydaje się być w porządku, jednak spór Ekipy Ludzi z odmieńcami wciąż się zaostrza i wymaga ostatecznego starcia, do którego jednak nie chce dopuścić dziewczyna Sama. W dodatku w samym środku ETAPu pojawia się prorokini. Jednak czy jej przepowiednie są prawdziwe nikt nie jest w stanie potwierdzić. Nadchodzi faza kłamstw...

Po raz kolejny Michael Grant ukaże nam niebezpieczny świat ETAP-u. Część III niebywale wciąga, ale zaciekawia, według mnie, mniej niż poprzednie tomy. Trzyma jednak wciąż wybitny poziom.

Bohaterzy, w trakcie czytania, bardzo ewolują - w Astrid gaśnie pycha, Sam staje się bardziej odpowiedzialny, Orsay wykazuje nieprzewidywane moce a umarli wstają z grobu... Zmagania z wszelkimi problemami ich hartują, jednak niektórzy mają dość życia w ciągłym strachu, walczenia o każdy kęs, ciągłych kłótni i wojen, kłamstw i fałszerstwa - kto w takim razie odpadnie? Astrid w tej części trochę mnie denerwowała, natomiast bohaterzy do których miałam do teraz mieszane uczucia wydali mi się o wiele bardziej sympatyczni.

„-Nie martw się. Nie pozwolę ci spaść. 
-Tak? To po co przyniosłaś kask? 
Rzuciła mu nakrycie głowy. 
-Na wypadek, gdybyś jednak spadł.”

Fabuła ciągle trzyma w napięciu. Michael Grant wplótł parę nowych wątków, nowe postaci, więc książkę czyta się od deski do deski i nie sposób ominąć cokolwiek. Wydaje się, że autor nie mógł stworzyć czegoś ciekawszego od poprzednich części, jednak od lektury nie da się po prostu oderwać. Niespodziewane zakończenia, nowi bohaterowie i nowe problemy nie dają nam książki po prostu odłożyć.

„jak to 'dziwnego'? Przecież w ETAP-ie wszystko jest dziwne.”

Język autora jest lekki i prosty, idealny dla młodzieży. Grant nie rozdrabnia się, ale też nie przedstawia nam sytuacji zbyt ogólnie. Narracja trzecioosobowa daje możliwość zobaczenia ETAP-u z różnych miejsc i punktów widzenia, co nadaje plastyczności i daje nam wyobrażenie całej rzeczywistości tego małego światka.

Podsumowując: Michael Grant powoli dawkuje nam tajemnice, nie zdradzając jednak zakończenia. Jeśli nie jesteście pewni, czy chcecie się wziąć za następną część - mówię Wam od razu "TAK". Na zachętę powiem, że autor uchyla rąbka tajemnicy jak wygląda świat poza ETAP-em Niemal dorównuje poprzednim częściom. Szkoda tylko, że jest krótsza o ok. 100 stron. Miejmy nadzieję, że kolejne tomy będą dłuższe i jeszcze ciekawsze.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę

sobota, 28 grudnia 2013

#76. Recenzja książki. Matthew Qucik; Niezbędnik obserwatorów gwiazd


Niezbędnik obserwatorów gwiazd - Matthew Quick

Finley to kończący liceum nastolatek z Bellmont. I pomimo tego, że ma kochającą dziewczynę Erin oraz jest w koszykarskiej drużynie szkoły chce się wyrwać z miasta, którym rządzą gangi i mafia. Nie dość, że musi opiekować się dziadkiem, który jest kaleką a jego ojcu trudno wiąże się koniec z końcem na dodatek dostaje nietypowe zadanie od  swojego trenera - ma zająć się Russem, zwariowaną megagwiazdą koszykówki, który od pewnego wydarzenia uważa, że przybył z kosmosu i sam nazywa się Numerem 21. Czy pod twarzą wariata Russ skrywa tajemnicę? Czy zajmie miejsce Finleya w drużynie? I czy chłopakowi w końcu uda się wyrwać z Bellmont?

Niezbędnik obserwatorów gwiazd jest historią, która nie wciąga - ją się po prostu pochłania. Nietypowi bohaterowie, którzy jak stwierdziłam po lekturze dwóch dotychczas wydanych w Polsce powieści Matthew Quicka, są mocną stroną autora a wartka akcja nie pozwala się nudzić. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że Niezbędnik obserwatorów gwiazd będzie powieścią o wiele słabszą od Poradnika pozytywnego myślenia, że autor nie zada sobie tyle trudu aby napisać naprawdę dobrą książkę. Okazało się jednak, że Matthew Quick ma osobny pomysł na każdą powieść i potrafi go zrealizować równie dobrze.

Bohaterowie to grupka bardzo sympatyczna - Finley, jedyny biały w koszykarskiej drużynie (mój brat podczas lektury tej książki ciągle nie mógł się pogodzić z tym, że on nie jest czarny), Erin, z którą zna się praktycznie od zawsze i Numer 21, zwariowany koszykarz przebierający się za kosmitę - tym razem Quick postawił na nastolatków. Tak samo jak w Poradniku... postaci bardzo się autorowi udały i trudno ich nie polubić, co jest spowodowane głównie ich trzeźwym podejściem do świata.

Fabuła jest nieskomplikowana ale dość nieprzewidywalna. Losy bohaterów zaciekawiają, choć nie trzymają ciągle w napięciu. Akcja toczy się powoli, więc tych, którzy w książce nie lubią czytać o uczuciach za bardzo nie zaciekawi. Przez dłuższy czas poznajemy historię przyjaźni Finleya z Russem - w niektórych momentach może to trochę przynudzać, jednak akcja rozpędzi się, gdy poznamy sekrety głównego bohatera aż dobiegnie końca, który da nam nadzieję na pokonanie przeciwności losu.

Autor pisze ze znajomą już jego czytelnikom lekkością słowa, dzięki której nie nudzimy się czytając. Prostymi słowami opisuje najważniejsze dla nas wartości - miłość, przyjaźń. Wielkim plusem jest stworzenie w tej powieści narracji pierwszoosobowej prowadzonej przez Finleya - jego uczucia są nam zdecydowanie bliższe dzięki temu. Zaletą prostego języka, którym posługuje się pan Quick jest to, że nie utrudnia nam w lekturze - rzecz czyta się szybko, bez zbytniego zastanawiania się. Znajdziemy tam również trochę nieodłącznego humoru, co jeszcze bardziej ułatwi nam czytanie.

Podsumowując: trudno mi wciąż nie porównywać tej książki do Poradnika pozytywnego myślenia, jednak przyznaję, że jest on nie gorszy od poprzedniej książki autora. Zaciekawia tak samo jednak coś w tej książce przyciąga mnie bardziej niż cokolwiek w historii Pata. Może z powodu młodych bohaterów, bardziej mi bliższych - nie jestem do końca pewna. Mądra i pozytywna opowieść, warta uwagi, choć jej przeczytanie zajmuje jedno popołudnie.

niedziela, 22 grudnia 2013

#75. Recenzja książki. Matthew Quick; Poradnik pozytywnego myślenia




Pat Peoples właśnie wrócił z zakładu psychiatrycznego, zwanego przez niego "złym miejscem". Trzydziestoparolatek ma na życie pewną teorię - jego życie to film, tylko że jego musi zakończyć się happyendem - czyli powrotem eksżony, Nikki. Mimo tego, że Pat wyciska setki brzuszków na urządzeniu Stomach 6000, bo jego była "lubi facetów z ładną rzeźbą", ćwiczy bycie miłym a nie stawianie na swoim oraz czyta sterty klasycznych książek, które spodobałyby się Nikki, po to aby nikt nie nazwał go "niepiśmiennym bufonem", jego historia wcale nie ma zamiaru zakończyć się szczęśliwie. Na jego drodze pojawia się w dodatku inna kobieta - zwariowana tancerka Tiffany, która - jak się okazuje - ma z nim dużo wspólnego.

Poradnik pozytywnego myślenia to świetna, pełna optymizmu książka. Bohaterzy są ciekawie wykreowani i nieprzewidywalni a fabuła zawiera nie tylko zwroty akcji, ale również tajemnice. I choć ma swoje wady książka zdecydowanie przypadła mi do gustu.

Niezmiernie spodobali mi się bohaterzy, których wykreował Quick. Ciekawy i barwny Pat ze swoją naiwnością dziecka jest nietuzinkowym pomysłem na głównego bohatera. Równie interesująca jest Tiffany, która tak samo jak Peoples w swoim życiu przeżyła już wiele. Choć na początku odbieram ją jako osobę, której ewidentnie brak piątej klepki to z czasem dowiadujemy się, że ma ku temu powodu. Polubiłam także Cliffa, terapeuty Pata. Sympatyczny mężczyzna zawsze służył radą i pomocą, dzięki czemu odebrałam go bardzo pozytywnie. Niechęcią obdarzyłam w tej powieści jedynie ojca głównego bohatera, który nie chciał pomóc swojemu choremu psychicznie synowi a często nawet pogarszał jego stan.

Fabuła jest niezmiernie nurtująca - historia o nadziei, optymistycznym podejściu do życia, o miłości do różnych ludzi - przyjaciół, rodziny... Jednak mimo tego jak bardzo wciąga i intryguje ma swoje niepotrzebne wątki. Przede wszystkim ten o kibicowaniu Orłom. Rozumiem, że dla głównego bohatera futbol mógł być niezmiernie ważny, ale mnie po jakimś czasie znudziło ciągłe skandowanie nazwisk graczy, układanie swoich ciał w litery i chwalenie się koszulką Basketta. Tutaj autor zdecydowanie zawiódł czytelników przez nadmierne opisywanie wypraw na stadiony.

Styl pisania autora był interesujący. Zdarzały się powtórzenia, które jednak były interesującym zabiegiem stylistycznym. Sposób w który Pat prowadzi narrację rzeczywiście przywodzi na myśli nierozumiejące pesymizmu dziecko. Prosty język ułatwia czytanie, więc tu zdecydowany plus dla Quicka.

Podsumowując: mimo małych zastrzeżeń polecam tę książkę wszystkim książkowym molom, którzy lubią trochę inne historie miłosne. Pokazuję moc optymistycznego myślenia, nadziei, przyjaźni i miłości.

Teraz czeka mnie tylko obejrzenie filmu i zobaczymy, czy będzie tak samo dobry jak książka :)



poniedziałek, 16 grudnia 2013

#74. Recenzja książki. P. D. Baccalario; Historia prawdziwa kapitana Haka


Trudno znaleźć dziś dziecko, które nie zna historii Piotrusia Pana. Tytułowy bohater wraz z nieodłączną wróżką Dzwoneczkiem, zdecydowanie jest najbardziej podbijającą serca czytelników postacią. Mało lubiany jest natomiast kapitan Hak, który pragnie jedynie śmierci wiecznego dziecka. Mało który młodszy czytelnik tej książki zna jednak fantastyczne dzieje sir James Fry. Historia prawdziwa kapitana Haka ukaże jego opowieść od obwianego tajemnicą narodzenia w pałacu Windsor aż po ostatni rejs...

Książka P. D. Baccalario jest urzekająca. Opowieść o przygodach szlachcica to również podróż przez jego życie, dzięki której dowiemy się dlaczego Książę Mórz bał się krokodyli, do kogo należał stary zegar i kto posiada klucz aby go nakręcić...

Autor świetnie maluje słowami - prostym językiem, który zrozumieją praktycznie wszyscy opisuje liczne abordaże, napady, trudności i szczęśliwe chwile pirata z Anglii. Kreśli nieskomplikowanych bohaterów, tworzy wiele miejsc akcji. Jednak książka nie porywa, nie czujemy się związani z głównym bohaterem, nie mam poczucia, że musimy czytać dalej. Tak jak przy innych książkach często nie mogę się powstrzymać by nie zaglądnąć jeszcze raz, tak tu kompletnie nie miałam takiego samozaparcia żeby z kapitanem Hakiem zarzucić kolejną kotwicę.

Choć nie przywiązałam się specjalnie ani do głównego bohatera nie oznacza to, że lektura była kompletną klapą. Jeśli do przeczytania zachęca tytuł, bo ja byłam go bardzo ciekawa, to książka zostawia przy sobie ciekawą historią i dobrym pomysłem na fabułę. Mimo że wydarzenia są opisywane bardzo monotonnie
i czytając nawet najciekawsze zwroty akcji nie jesteśmy do końca zaciekawieni, Historia prawdziwa kapitana Haka nadrabia wieloma wątkami. Śledzenie ich sprawiło, że nieco bardziej mieliśmy ochotę przeczytać do końca. Ciekawymi są przede wszystkim losy matki Jamesa, May oraz poszukiwania kuzyna przez lady Florence.

Od strony technicznej Historia... prezentuje się bardzo dobrze. Ładna okładka, ciekawe inicjały na początku rozdziałów i mapy na drugich stronach okładki - czyli to co w książkach przygodowych uwielbiam. Szkoda tylko, że wyłapałam parę błędów - bez nich z pewnością lepiej odebrałabym to wydanie.

Podsumowując: nienajgorsza przygodówka, dla młodszych raczej czytelników, którzy wolą dobrą zabawę niż długie opisy. Autor wie jak dotrzeć do młodzieży, zwłaszcza że jego książki są adresowane głównie do nich.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę.

sobota, 7 grudnia 2013

Wyniki pierwszego rozdania na blogu Read here!

Rozdanie trochę się przeciągnęło, więc wyniki wstawiam dopiero dziś :) W losowaniu wzięło udział 26 osób, losów było 72. Nie przedłużając wygrał numer...



A kto jest tym szczęśliwcem? Pod numerkiem 66 kryje się...

Ania Floo! 


Gratuluję i proszę o kontakt na email miss.photographs@gmail.com!

Muszę przyznać, że organizacja rozdania sprawiła mi dużo frajdy i mam nadzieję, że za nie długo rozpocznę kolejne :)