piątek, 28 czerwca 2013

Podsumowanie CZERWIEC

Podsumowanie publikuję już teraz, ponieważ jutro jadę do Włoch z rodziną, jestem bardzo podekscytowana :) Oznacza to jednak zawieszenie bloga na 9-10 dni... Mam nadzieję, że w czasie wyjazdu zdążę przeczytać książkę, którą dostałam za świadectwo z paskiem (tak! Mam świadectwo z paskiem!), czyli Ricky Roy.
W tym miesiącu było bardziej książkowo niż filmowo :) Nie mniej jednak zaliczam go do udanych, zwłaszcza w porównaniu z poprzednim. Jestem bardzo zadowolona z siebie, a teraz nastają wakacje czyli jeszcze więcej recenzji i jeszcze więcej książek. Chyba pobiję swój rekord z młodszych lat, kiedy to wypożyczyłam w bibliotece najwięcej książek w gminie! ;) Wracając jednak do moich wyników...

Recenzje


Przeczytane 
Dziewczyna Ameryki; Meg Cabot (recenzja)
Wybrańcy; Kristin Cashore (recenzja)
Zapiski (pod)różne; Martyna Wojciechowska (recenzja)

Obejrzane
Marzyciel/Finding Neverland (recenzja)
Star Trek. W ciemność (recenzja)
2012 (recenzja)

Najlepsza książka:Wybrańcy
Najlepszy film: 2012
Ogółem recenzji: 6



Blog


Statystyki
Łącznie w czerwcu miałam: 1 585 wyświetleń, ogólnie mam już prawie 8000, bo 7 823 wyświetleń :)

Obserwatorzy i komentatorzy
W czerwcu osiągnęłam sumę 20 obserwatorów, zostawiliście na blogu 17 komentarzy (czyli dość słabo...).


Jestem w sumie zadowolona, nawet ze statystyk, chociaż mogłyby być lepsze. Teraz tylko czekam na Włochy, a po Włochach na odwiedziny w bibliotece. Myślę też nad wypadem do empiku po jakieś hot nowości. 3majcie się ciepło a ja lecę się pakować.  
Carpe diem!


James Arthur - Impossible
Wpadło mi bardzo w ucho więc musiałam się z Wami podzielić :)


#51. Recenzja książki. Martyna Wojciechowska; Zapiski (pod)różne

Każdy chyba Martynę Wojciechowską kojarzy, prawda? Blondynka, ok. 180 cm bez kapelusza, ciemne oczy, parę tatuaży. Znana jest jednak nie ze swego wyglądu tylko wyczynów; nie każda kobieta w końcu zdobyła Koronę Ziemi, ukończyła Rajd Dakar i zwiedziła prawie cały świat. Osobiście jest dla mnie swego rodzaju autorytetem - od zawsze fascynowało mnie zwiedzanie świata, a ona spełniła swoje marzenia...
Jej książkę Zapiski (pod)różne otrzymałam właściwie przypadkiem - dzięki prenumeracie National Geographic. Oprócz tego mam na swojej półce jej cykl Kobieta na krańcu świata, który bardzo polecam. Wracając jednak do Zapisków...

Ta niedługa książeczka to zbiór felietonów z podróży. Przeczytać w niej możemy o kulcie kapciuszków w Japonii, bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z rekinem oraz zaślubinach w afrykańskiej Namibii. Znaleźć tam będziemy mogli również wiele zdjęć pani Wojciechowskiej ze wszystkich stron świata - z sari, z tygrysem, z kilkumetrowym wężem...

Jako, że lubię styl pisania pani Martyny to książka wydawała mi się lekka i czytało się ją łatwo. Jeśli, któryś z tematów mnie nie zaciekawił to po prostu przechodziłam do następnego, co by łatwe, bo historie nie wiązały się ze sobą. Jedynym co je łączyło, była tematyka: podróż.

Dużym plusem jest także szata graficzna. Okładka stylizowana na oprawkę notatnika, "przyklejony" tytuł i nazwisko autorki dawały bardzo ciekawy efekt. Podobnie w środku - adnotacje autorki do poszczególnych tekstów jeszcze bardziej uwierzytelniały książkę, która faktycznie wyglądała na notatniczek.

Podsumowując: jeśli masz ochotę przeczytać o oczyszczaniu duszy przez szamana, podziale wagonów w pociągach w Indiach na żeńskie i męskie czy też o kanonie urody różnie wyznaczanym przez różne kultury to sięgnij po Zapiski (pod)różne. Szczególnie polecam fanom pani Wojciechowskiej oraz ciekawym świata odkrywcom - i małym i dużym, którzy chcą go eksplorować za niedużą cenę :)
polecam. cena w empiku: 18,49 zł 

 

środa, 26 czerwca 2013

#50. Recenzja książki. Wybrańcy

http://esensja.pl/obrazki/okladkiks/119368_wybrancy_kc_301.jpg

Akcja Wybrańców rozgrywa się w świecie podzielonym na siedem królestw. Każdym z nich rządzi osobny władca - chciwy, nieprzewidywalny król, który chce posiąść największą władzę. Randa, król Middlanów, ma zamiar osiągnąć ten cel używając Obdarzonych - osób, które posiadają Dar. Dary mogą być różne - dar walki, dar jasnowidzenia, dar przeczuwania pogody. Każdy Obdarzony ma jednak jedną wspólną cechę - posiada różnokolorowe oczy. Jego "asem w rękawie" jest osiemnastoletnia Katsa, dziewczyna z Darem zabijania. Potrafi ona zamordować człowieka na tysiąc różnych sposobów zanim ten zorientuje się co się stało; pierwszego człowieka zabiła gdy była zaledwie dzieckiem. 
Katsa nie chce być jednak królewską zabójczynią, bronią Randy, jego osłoną. Wie, że ludzie drżą na samo jej imię i nienawidzi za to króla. Nie potrafi jednak przeciwstawić się Randzie, który na domiar złego jest jej wujem. Czy znajdzie w sobie tyle siły, by stawić czoła jednemu z najważniejszych ludzi na świecie?

Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza, Zabójczyni, opowiada o poczynaniach Katsy na dworze Randy. Druga, Tajemniczy Król prawi o podróży Katsy i lienidzkiego księcia, Po a ostatnia - Świat się zmienia jest o tym jak świat zmienia się wokół Katsy.

„Gdy jesteś potworem ludzie dziękują ci za każdym razem, gdy zachowasz się jak człowiek”.

Świat przedstawiony przez Kristin Cashore jest spójny i złożony a w dodatku ciekawy. Nie ma tam odchyleń, pomyłek. Całość jest bogato opisana, więc łatwo go sobie wyobrazić. Dużo opisów krajobrazu (które tak lubię), nieodłącznej brutalności i sposobu życia ludzi w świecie siedmiu królestw. Co najważniejsze - nie jest podobny do żadnego innego, o którym czytałam; cechuje go oryginalność, której wciąż w literaturze jest deficyt.

W Wybrańcach zachwyciły mnie jednak głównie postacie. Najważniejsza w książce bohaterka, Katsa jest potworem bez uczuć. W każdym bądź razie według ludzi z Siedmiu Królestw. W środku nie jest pewna, kim się czuję, kim jest. Nie chce być maszynką do zabijania, ale boi się przeciwstawić wujowi. Nie jest typową księżniczką - nie pragnie bogactwa, pięknych sukien oraz rodziny (a najbardziej próbuje uniknąć tego ostatniego, choć Randa jak najbardziej próbuje ją upokorzyć wydając za mąż). Jest bardzo barwna, przez co może wzbudzać wiele emocji. Nie zaćmiewa jednak innych postaci; Po, Raffin, Bitterblue - z nimi również bardzo się związałam.





- Jaką chcesz suknię, pani? – zawołała Helda.
- Wiesz, że wszystko mi jedno – odkrzyknęła Katsa. […] – Nie włożę czerwonej sukni.
- To kolor wschodzącego słońca.
- To kolor krwi.
Helda westchnęła ciężko i wróciła do komnaty.
- Szkoda, pani. Wyglądałabyś oszołamiająco – zawołała. – Pasuje do twoich oczu i ciemnych włosów.
- Jeśli będę chciała kogoś oszołomić, to przywalę mu w głowę. […]

Choć wcale się tego nie spodziewałam, do historii wkradł się także wątek miłosny, choć jest on bardziej skomplikowany - Katsa musi wybierać między Giddonem, Raffinem (który notabene nie wiem co tu robi, bo przecież jest jej kuzynem, synem Randy!) oraz Lienidem Po.
UWAGA SPOJLER UWAGA SPOJLER UWAGA SPOJLER UWAGA SPOJLER UWAGA SPOJLER 
Od początku można było się spodziewać, że Katsa wybierze Po. Był on dla niej najodpowiedniejszy według mnie - dobrze się dogadywali, oboje byli świetni w walce. I choć przeżywałam chwile zwątpienia kiedy Katsa pokłóciła się z księciem, wciąż to podejrzewałam i miałam rację.
KONIEC SPOJLERA KONIEC SPOJLERA KONIEC SPOJLERA KONIEC SPOJLERA

Podsumowując: kiedy po raz pierwszy wzięłam książkę do ręki i obejrzałam, sądziłam, że jest to bardziej książka dla dzieci, sądząc po dużej czcionce i szacie graficznej. Dobrze, że jednak zdecydowałam się przeczytać, aby przekonać się jak bardzo się myliłam i że to naprawdę bardzo dobra książka. Inna od wszystkich, nieco brutalna z dozą wątku miłosnego, choć nie tak dennego jak w Zmierzchu. Genialny debiut, który sprawia, że chce się przeczytać kontynuację. A to bardzo dobra cecha :)
polecam. cena w empiku: 31,99 zł

poniedziałek, 24 czerwca 2013

#49. Recenzja filmu. 2012

http://cdn4.se.smcloud.net/t/photos/thumbnails/195557/koniec_swiata_2012_640x0_rozmiar-niestandardowy.jpgCo byś zrobił gdyby nagle oświadczyli w wiadomościach, że nadchodzi koniec świata? Schowałbyś się w bunkrze? Czy wznosił modły do swojego Boga? A może wykupił miejsce na wielkiej arce Noego, która ma za zadanie uratować ludzkość?...

2009 rok. Niespodziewanie na słońcu pojawiają się gwałtowne burze, które mogą mieć dla Ziemi katastrofalne skutki - nadciągną ogromne tsunami, liczne huragany, skorupa ziemska ulegnie destabilizacji... Po szczycie w 2010 roku rozpoczyna się budowa statków - wzorowanych na arce Noego łodziach, które mają uratować ludzkość przed wyginięciem. Jednak tylko nieliczni będą mogli tam się dostać - liczyć się będzie przede wszystkim ilość zer na czeku.
Główny bohater 2012, Jackson Curtis (John Cusack) za wszelką cenę chcę uratować swoją rodzinę - byłą żonę Kate (Amanda Peet), córkę Lily (Morgan Lily) i syna Noaha (Liam James). Aby to zrobić będzie musiał przeżyć erupcję superwulkanu w Yellowstone, tsunami na morzu chińskim oraz ciągłe trzęsienia ziemi. A to tylko niektóre z wielu atrakcji, które Ziemia zgotuje ludzkości...

2012 to widowiskowy film, pełny efektów specjalnych, rozrywki i (przede wszystkim) destrukcji. Waląca się Kaplica Sykstyńska, tsunami zalewające Waszyngton czy Kalifornia zamieniająca się w bezkształtną masę - oto co można spotkać w tym obrazie. Oczywiście reżyser Roland Emmerich nie poświęcił filmu tylko do pokazania monumentalnej demolki, ale przede wszystkim chodzi tu o uczucia ludzi, łączące ich więzi, determinację jaką mają w sobie aby przeżyć. 

Wielki plus tego filmu? Gra aktorska i dobranie obsady. Aktorzy grający w filmie nie są bardzo znani i trudno ich porównywać do najbardziej znanych twarzy Hollywood. Jednak w tym filmie wszyscy poradzili sobie świetnie, łącznie z dziećmi . Do mocnych stron zalicza się również muzyka, dobrze dobrana do kolejnych ujęć. Najważniejszą jednak rzeczą w tym obrazie są efekty specjalne. Niektórzy mogą uważać, że było ich za dużo, ale w mniejszej ilości nie dawałyby takiego przeżycia.

Co mnie zdziwiło, ale nie zaskoczyło w filmie: mało było scen ukazujących zabitych i umierających ludzi, choć cały film był wypchany śmiercią i otaczała ona bohaterów z każdej strony. Zazwyczaj widać było jak Ci ludzie zostali zabici, a rzadko ukazane były ich ciała. Nie jest to jednak zaskakujące - Hollywood nie bardzo lubi tak drastyczne sceny.

Podsumowując: świetny film, choć niekoniecznie jako dobranocka dla małych dzieci. Skłaniający do refleksji - a co by było gdyby... Wypchany akcją, a jednocześnie uczuciowy. Roland Emmerich postawił poprzeczkę baaaaardzo wysoko i mało kto będzie mógł jej dosięgnąć tworząc filmy katastroficzne. 

 



 
 

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdanie u Miłośniczki Książek! :)

Dzięki My Books - Nasze Recenzje dowiedziałam się o rozdaniu na blogu Magiczny Świat Książek, w którym można wygrać książkę Hanri Magali Bezimienna. Po przeczytaniu fabuły od razu uznałam, że jest to książka dla mnie i również zgłosiłam się do konkursu.

Jeśli wy też macie ochotę wygrać i przeczytać tę książkę to wystarczy zgłosić się do konkursu, zamieścić banner rozdania oraz krótką informację o nim na blogu.
Kliknijcie w banner aby dowiedzieć się więcej i zgłaszajcie się! :)

wtorek, 18 czerwca 2013

Hy Bloglovin'!

Okej, skoro wszyscy mają to czemu ja nie mam mieć?! Na blogu WRITTEN BY BIRD pojawiła się informacja, że bloggerzy z Blogspot już niedługo stracą czytnik Google, a co za tym idzie zapewne również obserwatorów więc...

Zapraszam do obserwowania mojego bloga na bloglovin', klikając na tę oto, jakże pięknej urody sowę:

 













Można mnie także odnaleźć klikając na rysunkową twarz pewnej pani w pasku bocznym. Mam nadzieję, że dacie mi tę przyjemność i followniecie! ;)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

#48. Recenzja filmu. Star Trek. W ciemność


Raz jeszcze kinomaniacy mają szansę spotkać się z załogą kultowego statku USS Enetrprise. Tym razem będzie jednak bardziej mrocznie, a atmosfera się zagęści...
Enterprise musi zmierzyć się z problemem, który może zniszczyć całą Zjednoczoną Federację Planet. Niespodziewanie na Ziemi pojawia się zbuntowany agent USS, zmutowany genetycznie Khan (Benedict Cumberbatch), który stanowi swego rodzaju "jednoosobową broń masowego rażenia". Kapitan Jim Kirk (Chris Pine), Spock (Zachary Quinto) oraz reszta załogi Enterprise musi stawić czoło człowiekowi, który chce zniszczyć w ramach zemsty Federację i ich organizacje od wewnątrz. A wymagać to będzie wielu wyrzeczeń i poświęceń a ich przyjaźń będzie wystawiona na wielką próbę...

Od razu na wstępie mówię - dawno się tak nie ubawiłam na jakimś filmie. J.J. Abrams z powodzeniem wskrzesił Star Treka. W ciemność jest wyładowane akcją - niekiedy wciska fotel, innym razem wywoływał na sali salwy śmiechu. Osoby nastawione na dobrą rozrywkę i dobrą zabawę z pewnością się nie zawiodą.


Obsada, czyli znany (i kochany) głównie dzięki serialowi z BCC "Sherlock Holmes" Benedict Cumberbatch, jest świetnym czarnym charakterem. Jest niby jedną z głównych postaci, ale nie "zajmuje" całego filmu i nie wpycha się na pierwszy plan. Kolejny Kirk również jest bardzo dobrą, bogatą postacią, która oprócz wrodzonej zadziorności i nieposłuszeństwo potrafi wykazać się odwagą i lojalnością. Quinto mimo kompletnemu oddaniu regulaminowi i zasadom na końcu filmu odnajduje swoje ludzkie uczucia. Za humor w filmie odpowiadają jednak głównie Ci dwaj ostatni - ich słowne utarczki i przepychanki dadzą widzowi dużo zabawy. Nie mniej barwny pod tym względem jest dla przykładu mechanik Scotty (Simon Pegg).


Technicznie W ciemność to kompletna petarda. Kapitalna muzyka, świetne efekty specjalne, które dodają filmowi smaczku oraz ukazanie wyobrażeń przyszłości - odkrycia innych form życia na planetach, wygląd metropolii za parę tysięcy lat...
A skoro już o innych formach życia mówimy to trzeba przyznań, że ku mojemu zdziwieniu tylko przewijali się w filmie. W tym przypadku Star Trek bardzo trudno porównać do Gwiezdnych Wojen, gdzie głównym tematem nie było naparzanie się dwóch gości w kosmosie a m.in. kontakty między ludźmi a kosmitami.

Podsumowując:W ciemność. Star Trek przypominało mi trochę połączenie Matrixa ze Star Wars. Prędkość nadświetlna była zapewne pożyczona z Gwiezdnych Wojen, a przenoszenie się, czyli pewnego rodzaju teleportacja (choć nie za pomocą telefonu) przypominały mi sceny z filmu o Neo, Trinity i Morfeuszu. Niemniej jednak Star Trek ma w sobie coś oryginalnego, co odróżnia go od innych filmów. I jeśli nie będziecie się za bardzo wgłębiać w sens fabuły podczas oglądania, W ciemność z pewnością spodoba Wam się tak bardzo jak mi.




piątek, 7 czerwca 2013

#47. Recenzja książki. Meg Cabot; Dziewczyna Ameryki

http://ksiazka-dla-nastolatki.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/730392/files/blog_qu_4789137_7344625_tr_bf0051063c566987f98160614dda835b_1.jpg

Pamiętam jak jeszcze, będąc nieco młodsza po szkole leciałam do biblioteki aby wypożyczyć sobie kolejną część Pamiętnika księżniczki Meg Cabot. Przeczytałam masę jej książek, choć nie wszystkie i zawsze przyjemnie je wspominam. Choć Dziewczynę Ameryki już przewałkowałam postanowiłam sięgnąć po nią jeszcze raz i napisać recenzje, ale przede wszystkim sprawdzić, czy ta "literatura z niższej półki" jeszcze mnie interesuje. Nie zawiodłam się i odkryłam, że ta historia wciąż ma swój czar...

Samantha Madison jest normalną amerykańską nastolatką, choć trochę inną od swoich rówieśników; ubiera się na czarno, kocha rysować, jeść hamburgery i słuchać muzyki ska. Nie jest zbyt popularna w szkole, zawsze trzyma się na uboczu. Jej życie zmienia się jednak diametralnie, gdy niespodziewanie... ratuje życie prezydentowi Ameryki! Sam staje się rozpoznawalna na całym świecie, zjada obiad w Białym Domu, zostaje ambasadorką Stanów Zjednoczonych przy ONZ i wpada w oko Davidowi, naprawdę niezłemu Pierwszemu Synowi...

Perypetie piętnastoletniej Samanthy to lekka, zabawna książka o młodej Amerykance, której życie przekręciło się o 360 stopni. Powieść nie jest prowadzona w formie pamiętnika, czego się spodziewałam, lecz podzielona na rozdziały. Od strony wizualnej - okładka, czcionka - prezentuje się świetnie. A jak jest w środku?...

Bohaterowie, świat przedstawiony, pomysł - jak dla mnie wszystko w tej książce jest na 5 z plusem. Główne wątki - to jest miłość Samanthy i Davida oraz życie dziewczyny po jej bohaterskim czynie - są bogato opisane oraz bardzo wciągające. Nawet jeśli styl pisania autorki nas nie pociąga to przeczytać możemy choćby z powodu ciekawości co się wydarzy na końcu.

Może się wydawać, że powieść jest naciągana i naiwna (bo czy dziewczyna, która wskoczyła na plecy kolesiowi mierzącemu pistoletem w innego kolesia naprawdę może dostać gratulacje odwagi od Dalajlamy, premiera Kanady czy burmistrza Waszyngtonu). Dla mnie nie jest ona wcale przesadzona. Została napisana, żeby po prostu mieć zabawę z jej czytania, a nie aby analizować każdy szczegół.

Dużym plusem były dla mnie "przerywniki" w postaci "Dziesięciu rzeczy...", których dla przykładu nie należy w jakimś momencie robić albo "Dziesięć głównych powodów..." i tak dalej. Umilały one czas i pokrótce opisywały zdarzenia z życia Sam, więc coraz lepiej poznawaliśmy dzięki nim główną bohaterkę.

Podsumowując: Dla dziewczyn i pań (podkreślam - pań) w każdym wieku. Czy to 12 czy 20 letniej dziewczynie - Dziewczyna Ameryki może spodobać się niejednej. Nie jest to powieść zbyt wysokich lotów, ale z pewnością świetne rozwiązanie, gdy chcemy odpocząć od długich, "ciężkich" powieści z górnej półki.
polecam. cena w empiku: produkt niedstępny

Dziesięć najważniejszych rzeczy, których należy unikać podczas konferencji prasowej:
10. Jeśli reporter "New York Timesa" spyta cię, czy byłaś przerażona kiedy Larry Wayne Rogers wyciągnął rewolwer spod peleryny przeciwdeszczowej, prawdopodobnie lepiej mu nie mówić, że wręcz odwrotnie, poczułaś ulgę, bo wydawało ci si, że zamierza wyciągnąć coś innego.
9. To, że podają ci wodę, nie znaczy, że trzeba ją od razu wypić. Zwłaszcza jeżeli pijąc, trafiasz obok ust, bo wargi masz strasznie śliskie od błyszczyka i cała woda wylewa się na przód bluzki twojej siostry.
8. Kiedy reporter "Indianapolis Star" pyta cię, czy zdajesz sobie sprawę, że Larry Wayne Rogers usiłował zastrzelić prezydenta, bo chciał zaimponować pewnej sławnej osobie, na punkcie której od lat miał obsesję [...] prawdopodobnie lepiej nie wzdychać "Co za palant!". Zamiast tego, powinnaś wyrazić troskę o zainteresowanie poważnym społecznym problemem chorób psychicznych.
7. Kiedy korespondent CNN chce wiedzieć, czy masz chłopaka, zręczniej jest powiedzieć: "W tej chwili nie", zamiast zrobić to, co ja, czyli zakrztusić się własną śliną.
6. Gapić się na czubek głowy Barbary Walters i zastanawiać się, czy to naprawdę jej własne włosy, czy jakiś rodzaj kosmicznego hełmu? Tak, to nie zbyt dobry pomysł.
5. Kiedy Matt Lauer wstaje i zadaje pytania, prawdopodobnie lepiej nie kwiczeć do mikrofonu: "Hej! Ja pana znam! Moja mam jest w panu śmiertelnie zakochana!".
4. Jeżeli pasemko włosów przylepi ci się do błyszczyka na ustach, lepiej chyba byłoby odsunąć włosy dłonią, niż próbować je zdmuchnąć, sapiąc jak główna bohaterka filmu Uwolnić orkę.
3. Kiedy reporter z "Los Angeles Timesa" pyta cię, czy to prawda, że właśnie spotkałaś się z prezydentem i jego rodziną, i prosi cię o wrażenia z tego spotkania, należałoby wydusić z siebie coś więcej niż "Hm, w porządku".
2. Uwaga ogólna: jeśli uratowałaś życie przywódcy wolnego świata, większość ludzi naprawdę chce o tym posłuchać i, niestety, nie interesuje ich szczegółowy opis twojego psa.
[...]
1. Wziąć okulary przeciw słoneczne. Inaczej oślepniesz od błysku leszy i będziesz widziała wyłącznie rozmazane filetowe plamy. A kiedy zejdziesz z podwyższenia, potkniesz się [...] i wylądujesz na kolanach prezenterki lokalnych wiadomości, Candace Wu.

PS Dzisiaj doszła do mnie książka Wybrańcy, którą wygrałam w konkursie na blogu MyBooks - Nasze Recenzje. Na pierwszy rzut oka wygląda super, a jak mi się spodoba przeczytacie już niedługo w recenzji :)

PS 2 Na blogu In the corner with a book zorganizowane zostało rozdanie :) 
LINK DO ROZDANIA, LINK DO ROZDANIA, LINK DO ROZDANIA, LINK DO ROZDANIA
Jeśli ktoś chciałby wygrać jedną z poniżej wymienionych książek to warto by było się zgłosić:
  • "Słodki zapach brzoskwiń" - Sarah Addison Allen (wyd. pocket)
  • "Szukając Noel" - Richard Paul Evans (wyd. pocket)
  • "Zagubieni" - Sharon Sala
  • "Naznaczona" - P.C. Cast + Kristin Cast
  • "Siedem promieni" - Jessica Bendinger
Zakończenie już 30 czerwca także śpieszcie się ;)

niedziela, 2 czerwca 2013

#46. Recenzja filmu. Marzyciel (Finding Neverland).



James Matthew Barrie (Johnny Deep), słynny szkocki dramaturg ma kochającą żonę (Radha Mitchell), piękny dom i wiernego psa, ale do idealnego życia brakuje mu szczęścia - jego powieści i sztuki nikomu się nie podobają a sam przeżywa kryzys twórczy. Pewnego dnia, podczas spaceru w londyńskim parku spotyka piękną wdówkę, Sylvię Llewelyn Davies (Kate Winslet) i jej czwórkę synów - Petera, Jacka, Georga i Michaela. Pisarz szybko staje się "przyszywanym" członkiem rodziny Davies'ów - spędza czas z chłopcami pokazując im moc wyobraźni oraz marzeń, a między nim a Sylvią rodzi się wyjątkowe uczucie. Choć nie akceptuje tego ani matka Sylvii ani żona Jamesa, mężczyzna bardzo często zamiast w domu przebywa u Davies'ów, przez co staje się obiektem plotek i kpin, a także opuszcza go żona. Jednak Barrie bardziej niż tym interesuje się swoim nowym dziełem, które stworzył opierając się na przeżyciach chłopców - Przygodach Piotrusia Pana, o dzieciach, które chcą stać się dorosłe i dorosłych, którzy wolą pozostać dziećmi.

Marzyciel jest pięknym filmem, który może spodobać się i małym i dużym; romantyczna opowieść o Nibylandii nie tylko oczarowuje swoją bajkowością  ale również, podczas oglądania, wywołuje szeroką gamę uczuć - od radości aż do smutku. To mocny, kryjąc swój własny przekaz film, wspaniały, choć wolny od happyendu.

Peter: Berło jest z drewna!
J.M. Barrie: Oprócz marzeń jest też budżet.

Obraz  Marca Forstera ma przede wszystkim genialną obsadę. Nazwisko Deep wypisane dużą czcionką na okładce jest potwierdzeniem dobrej jakości filmu. Znany pirat z Karaibów nie tylko poradził sobie jako uczuciowy, wrażliwy mr. Barrie ale również zagrał go z pasją i przekonaniem. Kate Winslet jest świetna w roli niezamożnej matki, muszącej podołać obowiązkowi wychowania licznego potomstwa, a jej czterej synowie doprowadzali mnie oraz mojego brata i mamę do śmiechu, bez względu na naszą różnicę wieku. 
Czarne charaktery, za które można uznać żonę Jamesa, Mary i matkę Sylvii, panią du Maurier (Julie Christie), także wypadają nieźle. Wydaje się jakby Barrie i rodziną Llewelyn Davies żyli w otoczeniu samych złych ludzi, którzy - jak na przykład ludzie w teatrze, brzydzący się sierotami czy nazbyt narzucająca swoje zdanie babcia chłopców.  

Sylvia: Nie nauczyłam ich dyscypliny.
J.M. Barrie: Nonsens, chłopcy w tym wieku w ogóle nie powinni spać. Codziennie budzą się o jeden dzień starsi. 

Scenerie w Marzycielu są strzałem w dziesiątkę. Dom Barriego, Davies'ów, park - wszystkie te miejsca nie tylko są pięknie oświetlone i stworzone, ale również magiczne. Muzyka (notabene skomponowana przez Polaka, Jana Kaczmarka) dodaje nastroju, a sam przekaz filmu nie polega tylko na napisaniu sztuki. Marzyciel ukazuje także tęsknotę za ludźmi, których straciliśmy czy siłę wyobrażanie sobie różnych rzeczy. 

Podsumowując: mając do wybrania jakieś "incredible hulki" a Marzyciela bez wahania wybierzcie to drugie. Wolny od podtekstów film nadaje się na wieczorną bajkę dla dzieci lub dla dorosłych, którzy chcą przypomnieć sobie swoje dzieciństwo. 
Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła to przetłumaczenie tytułu - Finding Neverland a Marzyciel to niezbyt zbliżone nazwy ;)



 

http://i201.photobucket.com/albums/aa160/DeppLoverForever/Johnny%20Movie%20Stills/fncelebutopia03.jpg