sobota, 31 sierpnia 2013

Podsumowanie SIERPIEŃ

Sierpień wyszedł książkowo bardzo ładnie. Była paczka z Media Rodziny, była książka od Fabryki Słów, parę książek z biblioteki no i proszę - 6 recenzji książkowych, no i oczywiście było też i filmowo - Iluzja, Jeździec znikąd, Uniwersytet Potworny i Ocean's Eleven. Jako, że zdecydowaną większość sierpnia przesiedziałam w domu był czas na czytanie. A i następny miesiąc, choć już szkolny dobrze się zapowiada...

Recenzje


Przeczytane 
52 powody dla których nienawidzę mojego ojca; Jessica Brody (recenzja)
Candy; Kevin Brooks (recenzja)
Osobliwy dom pani Peregrine; Ransom Riggs (recenzja)
Pobby i Dingan; Ben Rice (recenzja)
Kiedy piorun uderza; Meg Cabot (recenzja)
Martyn Pig; Kevin Brooks (recenzja)



Obejrzane
Iluzja, Jeździec znikąd, Uniwersytet Potworny (recenzja)
Ocean's Eleven: Ryzykowna gra (recenzja)

Najlepsza książka: 52 powody dla których nienawidzę mojego ojca
Najlepszy film: 2012
Ogółem recenzji: 6





Blog


Statystyki
Łącznie w sierpniu miałam: 1 000 wyświetleń :)

Obserwatorzy i komentatorzy
W sierpniu osiągnęłam sumę 30 obserwatorów - to był dla mnie szok, bo coraz więcej Was przybywa i to jest naprawdę miłe :) Od teraz możecie mnie również obserwować na bloglovinie. Zostawiliście na blogu 42 komentarzy.



A co z tym wrześniem? Wygląda na to, że będzie super bo pożyczyłam 4 książki od mojej zafiksowanej na punkcie wampirów i tym podobnych stworów kuzynki Kaśki (PROFIL NA LUBIMY CZYTAĆ) + nie dawno wróciłam z galerii King Cross w Poznaniu, skąd również przyniosłam 2 książki. Zobaczyć je będziecie za niedługo w poście Moje czytadła, a teraz już żegnamy sierpień i zaczynamy niestety szkołę oraz witamy nowe obowiązki. No trudno, mam nadzieję, że chociaż wygospodaruję sobie troszeczkę czasu na książki :)
Mam nadzieję, że sierpień Wam się udał ;)

#63. Recenzja książki. Kevin Brooks; Martyn Pig


http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/59000/59814/352x500.jpg

Z Kevinem Brooksem spotkałam się po raz pierwszy w sumie niedawno podczas lektury książki jego autorstwa, Candy. Wtedy właśnie dowiedziałam się jakie tematy porusza autor - a są to głównie tematy ciężkie i nie każdy jest w stanie czytać to jednym tchem. Martyn Pig to kolejna książka Brooksa, która porusza nietypowe, ponure wątki.

Ojciec Martyna umarł. Przed chwilą jeszcze żył ale Martyn jakoś tak go popchnął a on, jako że był pijany, zatoczył się i uderzył się głową o obudowę kominka. No i puff. Zginął. Zagubiony w swoich uczuciach nastolatek nie wie czy kogoś o tym poinformować, czy zachować ten fakt w tajemnicy. Jedyną osobą z którą podzieli się tą wiadomością, jest jego przyjaciółka Alex. Jak dalej potoczy się jego życie?

Zacznijmy od tego, że książka była tak naprawdę... nudna. Nudna i dziwna - tak bym ją opisała. Do chwili śmierci ojca jeszcze jakoś się toczy - alkoholizm pana Pig, dużo piwa, smętne miasteczko w Anglii... Potem jest już tylko gorzej...

Zacznijmy od postaci. Martyn do pewnego momentu mnie jeszcze interesował. No wiecie, radził sobie z alkoholizmem taty, uwielbia kryminały i stara się kryć ojca przed opieką społeczną, która już nie raz chciała go odebrać z rąk jedynego rodzica, który mu pozostał. Przedstawił nam ciekawą, dość dramatyczną historiś swojego życia, która do pewnego momentu jeszcze interesuje. Sympatyczna była również jego sąsiadka i najlepsza kumpela Alex, urodzona aktorka. Co prawda często umawia się z niewłaściwymi ludźmi, ale wyszła dość miło i przyjemnie. Do tej 40 strony, a potem zostają tylko tego typu rozterki: gdzie ukryć ciało? Czy możemy być razem? Jak sobie poradzić z wścibską ciotką Jean? I tak dalej. To stawało się naprawdę denerwujące kiedy ten dość specyficzny tok myślenia chłopca ciągnie się na pozostałych 174 stronach po śmierci ojca Martyna.

Najgorsza jest i tak fabuła. Sam pomysł OK, jeszcze ujdzie choć jest dość drastyczny. Ale wykonanie naprawdę poległo. Kiedy w Candy ciągle coś się działo tutaj akcja ciągnie się jak flaki z olejem i w dodatku naprawdę długie flaki. Jeden wątek, który nie jest nawet ciekawie urozmaicony. Jeśli bardzo, bardzo byśmy zaparli to może podejść pod kryminał, ale na tyle nudny, że w księgarni leżałby na ostatniej półce.

Podsumowując: Nudnawa, przydługa i nierozbudowana opowieść. Trudno mi panu Brooksowi wybaczyć zwłaszcza, że pomysł był oryginalny i niespotykany tymczasem książka jest po prostu... skopana. Choć bardzo przykro mi to mówić.
nie polecam. cena w empiku: 38,99 zł

piątek, 30 sierpnia 2013

Zgadywanką z Fabryką Słów - część 2

Wszyscy, którzy komentowali poprzedni post byli zdania iż jest to powieść The Peculiar autorstwa Stefana Bachmanna. I wydaje mi się, że może być to bliskie prawdy bo "the peculiar" to po angielsku osobliwości. a Okładka, której drugą część prezentuje nam Fabryka Słów z pewnością jest osobliwa :)
Jak myślicie - co to jest?


Piszcie w komentarzach :)

czwartek, 29 sierpnia 2013

Zgadywanka z Fabryką Słów - część 1

Po raz kolejny Fabryka Słów prezentuje nam konkurs z zagadką w tle. Podobnie jak z "52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca" musimy zgadnąć tytuł książki, której niedokończoną okładkę prezentuje wydawnictwo. I aby tradycji stała się zadość do wygrania jest pakiet książek od Fabryki do rozlosowania wśród czytelników :)
Dlatego zgadujemy - co to za okładka? Podpowiedź znajdziecie TUTAJ, w zapowiedziach Fabryki.

Piszcie w komentarzach :)

środa, 28 sierpnia 2013

#62. Recenzja filmu. Ocean's Eleven: Ryzykowna gra

http://parlantdecinema.files.wordpress.com/2011/12/oceans-eleven-movie-poster1.jpgDanny Ocean (George Clooney) to jeden z najlepszych amerykańskich przestępców. Złodziej jakich mało. Kiedy po raz kolejny wychodzi z więzienia wpada mu do głowy genialny plan obrabowania skarbca, do którego spływają pieniądze z trzech najlepiej prosperujących kasyn w Vegas, których właścicielem jest
Terry Benedict (Andy Garcia). Wraz z Rusty'm Ryan'em (Brad Pitt) zbiera grupę, liczącą 9 członków, którzy mają im pomóc przy napadzie. Dzięki rabunkowi Danny nie tylko nieźle się wzbogaci, ale również odzyska miłość swojego życia - Tess (Julia Roberts).

Film zaczyna się bez żadnej torpedy, ale rozkręca bardzo szybko i zaczyna coraz bardziej wciągać. Trudno żeby tak nie było, skoro gra w nim plejada najlepszych gwiazd Hollywood. Clooney, Pitt, Roberts  - te nazwiska już od dawna są znakiem dobrej jakości filmu. Ocean's Eleven nie odchodzi od reguły.

Fabuła jest dość prosta - 11 fachowców ma zamiar okraść skarbiec, którego praktycznie nie da się okraść. Jako, że Danny Ocean jest zasady "rzeczy niemożliwe spełniam od zaraz, cuda zajmują mi trochę więcej czasu" muszą dać radę. Zważając na to, jak zawiły jest ich plan mają duże szanse, żeby się powiódł. 
Dzięki skomplikowanym planom grupa Danny'ego nie znudzi oglądających. I nie raz zaskoczy swą przebiegłością i sprytem. Jeśli jednak liczymy na niepowodzenia w akcji to nieco się zawiedziemy. Wszyscy wyjdą cało z tej operacji, a problemów w czasie jej wykonywania będzie jak na lekarstwo. Mało będzie momentów w których serce odmówi nam na moment posłuszeństwa, ale dzięki szybkości z jaką fabuła leci przed siebie ani na moment nie będziemy chcieli rzucić pilotem o telewizor wołając: jezu, niech im się coś wreszcie stanie!

Bohaterzy w filmie są po prostu niesamowici. Gdyby to nie oni, znane twarze z najlepszych filmów prawdopodobnie Ocean's Eleven nie byłoby tym samym arcydziełem. Ich popularność i charyzmat wielu przyciągnęła do kin i przed telewizory. . Ich gra aktorska, cięte dialogi, riposty - wszystko to dodaje filmowi walorów. Tak samo jak od razu zdobywa naszą sympatię tytułowa jedenastka tak samo odpycha nas od siebie właściciel kasyn i cel naszych ulubionych przestępców, Terry. Trudno nie wspomnieć również o Juli Roberts, która podbija nasze i Danny'ego serce w roli Tess. Była żona pana Ocean, kustoszka w muzeum przez prawie cały film opiera się zalotom eksmęża. No ale błagam Was - czy i jak można się długo opierać komuś, kto wygląda jak George Clooney?

Podsumowując: śmietanka Hollywood zrobiła z tego filmu dobre, nawet powiedziałabym familijne, kino. Lekkie, przyjemne i rozrywkowe. Zagmatwany plan nie powoduje zagmatwanej fabuły a obraz, choć dość przewidywalny trzyma w napięciu.
polecam.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Trailer "Dziewczyny w Stalowym Gorsecie"

Już w ten piątek, 30 sierpnia premiery doczeka się książka Kady Cross pt. „Dziewczyna w Stalowym Gorsecie”. Z tej okazji jej wydawnictwo, Fabryka Słów zorganizowało konkurs. Do wygrania jest, a jakże, 10 egzemplarzy, które zostaną rozlosowane wśród 10 blogerów biorących udział w konkursie. Oczywiście, jeśli będę jedną z tych szczęśliwców do książkę przeczytam, zrecenzuję i... rozlosuję wśród Was!

Powieść wydaje się bardzo ciekawa - połączenie epoki wiktoriańskiej z X-menami? To musi być hit!
Jeśli chciałbyś wygrać książkę to kliknij tytuł posta i dodaj mi 1 wyświetlenie.
Mam nadzieję, że razem nam się uda :)

niedziela, 25 sierpnia 2013

#61. Recenzja książki. Meg Cabot; Kiedy piorun uderza

Kiedy piorun uderza - Meg Cabot

Jessica Mastriani mieszka w Indianie, ma kochającą choć trochę pokręconą rodzinę, trzy nieźle prosperujące restauracje ojca, duży dom, talent do muzyki i najlepszą przyjaciółkę. Kiedy na horyzoncie pojawia się jeszcze Rob, chłopak który całkiem podoba się Jess wydaje się, że nic nie może w jej życiu pójść nie tak. Aż do tej pamiętnej burzy, kiedy Jessicę trafia piorun. I choć nie trafia do szpitala, ani nie dostaje zawał serca odkrywa w sobie nową moc, talent, którym jest odnajdywanie zaginionych ludzi. Niestety przez tę przypadłość przed jej domem zaczynają zalegać hordy wścibskich dziennikarzy a do drzwi dobijać się FBI.

Gdyby nie to, że autorką Kiedy piorun uderza jest Meg Cabot prawdopodobnie bym jej nie tknęła, zrażona nie najpiękniejszą okładką. Jeśli jednak napisała ją twórczyni Pamiętników księżniczki, które  ostatnio sobie powtórzyłam uznałam iż spotkanie z następną dziewczyną z kłopotami nie może być aż takie złe.

Kto zna już twórczość pani Cabot ten wie, jakim językiem operuje. Kto nie wie, temu podpowiem: prostym. Aby łatwo dotrzeć do młodzieży autorka nie sili się na trudny, wymagając język, dzięki czemu z pewnością zaskarbia sobie miłość wielu czytelniczek. Nie znajdziemy tutaj więc nic co mogłoby zaciekawić tych książkowych maniaków, którzy zazwyczaj sięgają po literaturę z wyższej półki. Sam pomysł wyjątkowych umiejętności w połączeniu ze stylem Meg Cabot wydawał mi się... no cóż, mieszanką wybuchową. O dziwo, wyszło całkiem zgrabnie.

Powieść jest utrzymana w tonie oświadczenia, które główna bohaterka musiała złożyć po zakończeniu całej sprawy. Zdolności parapsychiczne Jessiki wzięły się od uderzenia piorunem, później zaczęła widywać w snach zaginione dzieci z pudełek po mleku, które dodawała do swoich płatków, a FBI chciało ją wykorzystać, aby odnajdywała przestępców i zaginionych ludzi. Cała sprawa kończy się dość niezwykle, co popycha do przeczytania następnych tomów serii 1-800-JEŚLI-WIDZIAŁEŚ-ZADZWOŃ.

Główna bohaterka, która, niespecjalnie ma ochotę współpracować z biurem śledczym, może się wydawać oporna i nie mogąca się poświęcić w dobrej sprawie. Kiedy się zgadza, można mieć wrażenie, że robi to tylko dla pieniędzy, ale prawda jest taka, że ma na uwadze dobro brata - Douglasa, schizofrenika, który przez ciągłe błyski fleszy dostaje paranoi. Jest więc osobą wrażliwą, dzięki czemu szybko ją polubiłam. To w sumie jedna z bardzo nie wielu postaci, do której można żywić jakiekolwiek uczucia bo reszta "robi za tło" i raczej wiemy o nich nie wiele - pełna kompleksów geniuszka Ruth, żyjący prawie że w cyberprzestrzeni brat Jess, Micheal oraz Douglas, drugi brat dziewczyny, mocno chory psychicznie, który próbował nawet samobójstwa. Te ciekawe, z mojego punktu widzenia postacie, zostały kopnięte w kąt aby na pierwszym planie postawić Jessikę. Dobrze, że ona jest równie wyrazista, bo inaczej chyba odłożyłam bym książkę.

Podsumowując: choć oprawa książki jest beznadziejna to książka nie najgorsza. Lekka lektura o dziewczynie, która pewnego dnia odkrywa magiczne zdolności przeplatana z uciekaniem przed FBI oraz wątkiem miłosnym. Fanów Meg Cabot nie zawiedzie, ale nie gustujących w "młodzieżówkach" raczej nie zachwyci.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę.

sobota, 24 sierpnia 2013

#60. Recenzja książki. Ben Rice; Pobby i Dingan




Kellyanne Williamson, córka poszukiwacza opali ma dwójkę najlepszych przyjaciół, jednak nikt oprócz niej nie może jej zobaczyć, bo Pobby i Dingan są po prostu... wymyśleni. Jej rodzina stara się to znosić, aż do momentu, kiedy Kelly zaczyna uważać iż jej przyjaciele zginęli w kopalni opali i zaczyna chorować na depresję, a sprawy zaczynają się komplikować...

Przyjemna, nieco wzruszająca książeczka Bena Rice to lekko napisana lektura o tym, że każdy ma swojego wymyślonego przyjaciela. Poruszy serca i dzieci i dorosłych, choć liczy sobie zaledwie 88 stron.

Bohaterowie powieści - rodzina Williamsów składa się z dwójki dzieci - Kellyanne, jej brata Ashmola oraz ich matki i ojca. Mieszkają oni w górniczym miasteczku Lightning Bridge. Nie powodzi im się zbyt dobrze, ale też nie są za bardzo biedni. Całe miasteczko zna ich ze względu na Kellyanne, w której wymyślonych przyjaciół wierzy wiele osób. Dziewczynka jest wrażliwa i bardzo wyczulona na punkcie swoich wymyślonych znajomych, w których w ogóle nie wierzy jej brat - Ashmol. Sceptyczny nastolatek, nie wiele starszy od siostry uważa, że jest ona pokręcona. Tego samego zdania jest jego ojciec - poszukiwacz opali, który dawno żadnego nie znalazł. Z czasem jednak oboje tak jak matka rodzeństwa zaczynają wierzyć w wymysły dziewczyny.

Bardzo ciekawa jest okładka książki, która z dwóch stron przedstawia Kellyanne i jest nawiązaniem do sytuacji z książki w której sprzedawczyni w sklepie daje dziewczynce 3 lizaki - dla niej, dla Pobby'ego i dla Dingan. Oprawa graficzna, oraz dużo czcionka w środku powieści, dzięki której młodsi amatorzy czytania łatwo z nią sobie poradzą, również zadowala. Trzeba przyznać iż Media Rodzina nieźle się postarała.

Podsumowując: trzeba przyznać, że nie czytałam jeszcze takiej książki - z elementami fantastyki, ale poruszającej, takiej z której lektury coś się wynosi. Trzeba przyznać, że jest ona zaskakująca w pewnych momentach, czasem przewidywalna ale pan Rice, którego twórczości wcześniej nie znałam zdał u mnie egzamin na czwórkę z plusem. Gdyby Pobby i Dingan była nieco mniej cukierkowa myślę, że byłaby to nawet piątka.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę.

piątek, 16 sierpnia 2013

#59. Recenzja filmów. Iluzja, Jeździec znikąd, Uniwersytet Potworny - czyli na co warto się wybrać do kina

W tym miesiącu mam czas filmowy - już trzy razy byłam w kinie a planujemy jeszcze jeden wypad. Niestety nie pisałam recenzji z obejrzanych filmów długo, długo. Nie miałam ochoty rozpisywać się na trzy recenzje, więc postanowiłam wszystkie trzy filmy, które obejrzałam zmieścić w jednej nieco krótszej. Mam nadzieję, że mi się to udało i taki sposób przedstawienia ich Wam się spodoba :)

Iluzja


Film Louisa Letteriera to prawdziwe cudo. Opowiada o czwórce iluzjonistów, którzy pewnego dnia spotykają się jako wybrańcy - ta utalentowana czwórka ma wstąpić do tajnej organizacji OKO, mającej na celu misję, której nikt inny nie mógł się podjąć. Czterej jeźdźcy - Daniel  (Jesse Eisenberg), Henley (Isla Fisher), Merritt (Woody Harrelson) i Jack (Dave Franco) obrabowują banki aby potem rozdać pieniądze swym widzom. Ich tropem zamierza podążać agent FBI, mając na celu ich schwytanie i udowodnienie zbrodni, a także odkrycie ich planu. 

Iluzja to niezaprzeczalnie świetny film. Rozbawia, wciska w fotel a najbardziej zaciekawia. Im dłużej się ogląda tym bardziej sprawy się komplikują a postacie odkrywają swoje drugie twarze, a zakończenie jest naprawdę niespodziewane. Trzyma w napięciu i nie wypuszcza aż do końca dzięki mnóstwu zagadek i dobrze powiązanych wątków. Przyjemny film z wieloma świetnymi scenami, jak np. pokazy iluzji, pościg na autostradzie, czy zabawa w kotka i myszkę z FBI.
Iluzja to po prostu wielka gra, a postacie zamiast w nią grać są tylko pionkami na wielkiej szachownicy. Przez długi czas nie mogłam wyrzucić z mózgu słynnego zdania, które wypowiedział Daniel Atlas - "Patrzcie z bliska. Bo im bliżej jesteście, tym mniej zobaczycie". I choć wychodząc z sali kinowej mamy sam mętlik w głowie muszę przyznać, że warto było do niej wchodzić.Teraz tylko czekać na kolejną część :)


Jeździec znikąd 


Kto tak jak uwielbia Johnny'ego Deepa w bardziej kontrowersyjnym i... dzikim wydaniu ten się nie zawiedzie. Pewnego dnia grupa Rangerów wpada w zasadzkę słynnego na cały Dziki Zachód nikczemnika i przestępcę - Bucha Cavendischa (William Fitchner). Przeżywa tylko jeden - John Reid (Armie Hammer), młody prawnik i idealista. Wraz z Indianinem Tonto (Johnny Deep), który również ściga Cavendischa, któremu przed wiele laty poprzysiągł zemstę za wymordowanie swego plemienia. Choć pomiędzy stróżem prawa a tajemniczym Komańczem początkowo rodzi się niechęć po pewnym czasie coraz bardziej zaczynają się do siebie przywiązywać.

Trochę brutalny, lecz zabawny film Disney'a. Nowoczesny, przyjemny i lekki western z niewymagającym humorem. I choć nie wszystkie wątki wyszły tak dobrze jak mogły wyjść (mowa tu o niedociągniętym miłosnym epizodzie) to nie psuje to produkcji prawie w ogóle. Najważniejsze są oczywiście tryskające dowcipem starcie pomiędzy głównymi bohaterami, ale również walka z korupcją i przestępcami. Świetny na wakacyjną nudę.




Uniwersytet Potworny


Prequel Potworów i spółki zapowiadał się lepiej. O wiele lepiej. Choć pomysł przeniesienia się do czasów kiedy Mike Wazowski i James Sullivan nie pracowali jeszcze w Monster Inc. a uczyli się na... Uniwersytecie Potwornym jest świetny to nie był do końca zachwycający. Nauka na uniwerku to dla Mike'a odwieczne marzenie. Niczego tak nie pragnie jak zostać straszakiem i pozyskiwać energię dla świata potworów. Kiedy jego marzenie się spełnia poznaje swojego przyszłego najlepszego przyjaciela Jamesa Sulivana, bierze udział w Straszatonie (strasznym maratonie), a na drodze jego kariery stoi tylko jeden problem - w ogóle nie jest straszny.

Uniwersytet Potworny na początku mocno przynudza. Nic poza rywalizacją pomiędzy przyszłymi przyjaciółmi nie ma znaczenia akcja zaczyna się rozkręcać kiedy oboje niespodziewanie wylatują ze studiów. Aby tam powrócić muszą z bandy niedołężników zrobić zawodowe potwory i pokazać światu, że każdy może być bohaterem. Kto wychował się na Potworach i spółce z pewnością będzie ciekaw Uniwersytetu. Polecam zwłaszcza wersję z dubbingiem - po raz kolejny usłyszeć będziecie mogli Wojciech Paszkowskiego oraz Pawła Sankiewicza. I choć ostatnia produkcja Pixara to happyend za happyendem to nie wykluczone, że nie raz Was rozbawi czy wciśnie w fotel.

sobota, 10 sierpnia 2013

#58. Recenzja książki. Ransom Riggs; Osobliwy dom pani Peregrine

 http://mediarodzina.pl/zasoby/images/vbig/osobliwy_dom_pani_peregrine01.jpg



Kiedy dziadek Jacoba zostaje zamordowany całego jego życie przewraca się  do góry nogami. Starszy człowiek przez całe jego dzieciństwo opowiadał mu magiczne historie o domu dla sierot w Walii, a Jacob zamierza dowieść ich prawdziwości. W tym celu udaje się do domu, którym opiekuje się pani Peregrine - miejsca w którym dziadek mieszkał, aby zgłębić jego historie. To, czego tam się dowie przerośnie jego najśmielsze oczekiwania.

Książka Ransoma Riggsa nie wciąga od razu. Rozkręca się powoli jeśli nie bardzo powoli. Punkt kulminacyjny był przeciągany strasznie długo, co miało chyba podniecić ciekawość ale w moim przypadku nie do końca wyszło. Chyba w końcu go przegapiłam, choć rzeczywiście w pewnym momencie akcja nabrała trochę tempa. Nie zrozumcie mnie źle - książka nie była aż tak fatalna.

Historia płynie powoli, ale mimo to po jakimś czasie pochłania bez reszty. W książce jak poukrywane są tajemnice. Czytając i coraz bardziej zagłębiając się w lekturę powoli rozwiązujemy zagadki, otrzepujemy z kurzu dawne sprawy, dowiadujemy się prawdy. Powolne odkładanie wyjaśnień sprawia, że Osobliwy dom... czyta się dość szybko, również dlatego, że język jest dość prosty. Nie zabraknie jednak szczegółów i opisów - zapleśniałe wnętrze starego sierocińca, jego zagłada w postaci zrzucenia bomby - to wszystko nadaje powieści miano jednego z lepszego fantastycznych thillerów.

„I ruszyłem przed siebie kompletnie bez celu. Czasem trzeba po prostu wyjść na zewnątrz.”

Osobliwe dzieci to temat już chyba wyczerpany. Ile razy zdarzało nam się na kartach książki spotykać dzieci z niespotykanymi umiejętnościami. Te jednak są inne, bo jest ich przede wszystkim więcej i mają moce dość... niespotykane. Oczywiście zdarzy się ktoś niewidzialny oraz lewitująca dziewczynka, ale nie poznaliście jeszcze na pewno Fiony - dziewczyny, która potrafi powodować wzrost roślin. Są też tacy, którzy dostrzegają potwory, potrafią wytwarzać ogień, ale również chłopiec z pszczołami w brzuchu i Claire, posiadająca dwa otwory gębowe.

„Kiedyś marzyłem o ucieczce przed zwykłym życiem, ale tak naprawdę moje życie nigdy nie było zwyczajne. Po prostu nie zauważałem jego niezwykłości.”

Jednak przede wszystkim jej ogromnym plusem jest oprawa graficzna. Przyciągające wzrok zdjęcia pożyczone od kolekcjonerów są bazą na której powstała historia i świetnym dopełnieniem. Niektóre sprawiają, że naprawdę ciarki przechodzą po plecach. Zdjęcia pomagają również w wyobrażeniu sobie najróżniejszych rzeczy i dają duże pole do popisu dla fantazji. 

„Kurczowo czepiamy się naszych fantazji, dopóki cena wiary nie okaże się zbyt wysoka.”

Posumowując: choć o nie do końca normalnych dzieciach i opuszczonych domach czytaliśmy już wiele razy ta książka jest nowsza, "świeższa" - jakby te wszystkie poprzednie historie złączyć jedno i odmalować. Ransom Riggs to właśnie zrobił. I wygląda na to, że jest naprawdę dobrym malarzem. Jedyne co mnie zawiodło to nagle urywające się zakończenie. Na szczęście wskazuje to, że pojawi się kolejna część.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę

czwartek, 8 sierpnia 2013

#57. Recenzja książki. Kevin Brooks; Candy.


http://mediarodzina.pl/zasoby/images/vbig/candy.jpg

Joe to chłopak z przedmieść Londynu. Zwykły nastolatek, grający w zespole na gitarze, pewnego dnia wpada na stacji King Cross na prześliczną dziewczynę - Candy. Nastolatka zaczynała działać na niego jak magnes - pociąga go, fascynuje, Joe zaczyna zapominać o wszystkim myśląc tylko o niej. Niestety Candy wciąga go coraz bardziej do swojego życia - wypełnionego prostytucją, narkotykami, przemocą i rozpaczą...

Candy to jedna z książek po których odłożeniu dostaje się kopa w mózg. I zaczyna myśleć. O strasznym życiu narkomanów. O półświatku istniejącym w każdym miejscu. I o niektórych ludzi, którzy do niego należą. Mimo, że traktuje o tematach dość kontrowersyjnych powieść Kevina Brooksa jest bardzo wciągająca. Tempo wydarzeń jest wystarczająco duże abyśmy się nie zanudzali i jednocześnie wystarczająco wolne aby dowiadywać się o szczegółach i nie pomijać różnych wydarzeń. Przez dłuższy czas pan Brooks trzyma nas w napięciu dzięki czemu atmosfera jest jeszcze gęstsza.


„To nie przychodzi łatwo - żyć w zawieszeniu, żyć i umierać w środku swojej głowy... (...) ale czas mija... i jak długo jutro ma być nowy dzień, tak długo trzeba mieć nadzieję.”

Pod względem pióra trudno autorowi cokolwiek zarzucić. Dużo w książce opisów przeżyć Joego - pierwsze spotkanie z Candy, wrażenie jakie na nim wywarła, pierwszy pocałunek. Nie ukrywam, że były to jedne z moich ulubionych fragmentów, bo takich w książkach zazwyczaj brakuje. Nie mogę jednak zrozumieć jak Joe mógł takie emocje przejawiać do dziewczyny wykonującej najstarszy zawód świata. Miłość to jednak miłość. Atakuje znienacka...

„Niektóre rzeczy się po prostu dzieją i już. Jak nic nie da się zrobić, to po co się denerwować? Lepiej przeczekać.”

Podobnie jak Iggy - alfons Candy. Kiedy pojawiał się na kartach książki rzeczywiście zawiewało chłodem a krew jakoś tak szybciej zaczynała mi płynąć. Był bardzo brutalnym drobnym dealerem oraz oczywiście sutenerem. Szybko stał się jedną z najmniej lubianych przeze mnie bohaterów książkowych. Dzięki czemu jest bardzo dobrze wykreowany.
Świetnie stworzono jest również Candy - tajemnicza narkomanka, która nie cierpi tego kim jest i jaka jest. Stara się uciec od poprzedniego życia i zacząć nowe - z Joe'm. Niestety nie wie, że od siebie samej nie da się uciec. Tak samo Joe - zapatrzony w Candy może dla niej zrobić wszystko. Jednak i tak moją ulubioną bohaterką była Gina, siostra Joe'go - opiekuńcza, tolerancyjna, zawsze miała jakąś dobrą radę dla brata i innych. Od początku wzbudzała moją sympatię podobnie jak je chłopak, Mike.

„I to załatwiło sprawę; chwila minęła. Chciałem ją przywołać, ale to jedna z tych rzeczy, które trzeba robić bez wahania i bez zastanowienia, spontanicznie, bo jeśli włączy się rozum, to już jest za późno. Nie ma powrotu.”

Podsumowując: zamknięta w ciekawej, ponurej okładce treść pokazuje nam, że Londyn to nie tylko wesołe miasto gwiazd ale jak każda rzecz ma swoją ciemną stronę. Książka Brooksa pokazuje także ile można zrobić dla drugiej osoby - osoby, która się kocha. To książka uchylająca kurtynę - jest intrygująca, tajemnicza i pełna drzwi bez zamka ani klucza. Myślę, że powinien się z nią zaznajomić każdy nastolatek chcący kiedykolwiek przejść na tą drugą, "ciemną" stronę.

niedziela, 4 sierpnia 2013

#56. Recenzja książki. Jessica Brody; 52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca


Lexington Larrabee to jedna z tych dziewczyn, które na co dzień widuje się jedynie na okładkach tabloidów i imprezach dla VIP-ów. Rozpieszczona, arogancka imprezowiczka to córka znanego na całym świecie Richarda Larrabee, właściciela ogromnej korporacji Larrabee Media. Mimo zapewnień w mediach nie są oni kochającą rodziną, a jedyne czego Lexi pragnie to jak najszybciej wyrwać się z domu. Jej marzenie ma się spełnić w dniu jej osiemnastych urodzin kiedy otrzyma fundusz powierniczy - 25 milionów dolarów. Jednak gdy dziewczyna wjeżdża swoim nowym samochodem w sklep spożywczy o mało się nie zabijając ojciec postanawia odroczyć fundusz o cały rok i jako karę przygotowuje 52 prace, które córka musi wykonać, każda przez tydzień. Lexington musi schować dumę w kieszeń i poznać smak pracy. I nawet nie wie jak bardzo ją to zmieni...

Czytając opis z tyłu okładki przekonałam się aby tę książkę przeczytać jako pierwszą. "Historia Kopciuszka opowiedziana od tyłu" jest dość schematyczna i coś takiego czytać zdarzyło nam się na pewno czytać - bogata dziewczyna zostaje zmuszona do pracy, gdzie dowiaduje się że nie tylko pieniądze są ważne. Jednakże nie jest to tylko opowieść o pustej dziewczynie, która nabiera rozumu do głowy. W powieść wpleciony jest również wątek miłosny Lexi z Lukiem - jej "opiekunką", która ma nadzorować wykonanie wszystkich powierzonych jej prac. Przewija się tam również dochodzenie głównej bohaterki, która starała się dowiedzieć jak najwięcej o swojej zmarłej dawno matce. Dzięki temu nie jest to jednowątkowa powieść, ale bardziej obszerna.

Mieści się w niej również szczypta dobrego humoru. Najbardziej rozśmieszył mnie pojedynek Lex z odkurzaczem i to, że aby go obsłużyć potrzebowała pomocy Google. Niemniej jednak inne jej prace, równie ją brzydzące, co raz bardziej ją zmieniają. Nabiera doświadczenia i umiejętności. Miałam nadzieję, że wszystkie z nich zostaną przedstawione, ale mogliśmy przeczytać więcej tylko o paru pierwszych. Następne zostały opisane pobieżnie albo wcale. Choć trochę tego żałuje, to jednak było to lepsza niż przeciąganie książki na siłę.

Warci wspomnienia są także bohaterowie. Lexi - rozkapryszona dziewczyna, która nienawidzi swojego ojca, w istocie potrzebująca go jako swojej podpory i pragnąca normalnej rodziny. Luke - młody pracownik Larrabee Media, który ma za zadanie opiekować się najmłodszą latoroślą słynnej rodziny ujął mnie od chwili jego poznania na kartach książki. Z początku dający sobie radę z panowaniem nad Lex po dłuższym czasie również zostaje złapany w jej urokliwe sidła. Pomaga jej z poradzeniem sobie z jej zadaniami, jednocześnie wzmacniając ją duchowo. I na końcu Richard - z paroma groszami w kieszeni wybudował monumentalne imperium, którego wartość liczyć można tylko w miliardach, nie może sobie jednak poradzić sobie z córką i stratą ukochanej żony, po której zamknął się w sobie.

Podsumowując: lekka, dowcipna powieść autorstwa Jessici Brody to idealne rozwiązanie na słoneczny, wakacyjny dzień. Chwilami zabawna, chwilami trzymająca w napięciu historia o ślicznotce z Bel Air, która dzięki pracy zauważa, że istnieje życie bez milionów na koncie.
polecam. cena w empiku: 32,49 zł

Trailer książki- klikklikklik


Moje czytadła. Sierpień 2013.

Wróciłam z Bydgoszczy od rodziny do domu patrzę na biurku a tam piękna paczka od Media Rodziny oraz mała niespodzianka, którą ujawnię za chwilę.


A co w paczce? :)

Od góry:
  • Dziwny przypadek papierowego Yody Tom Angleberger - do recenzji
  • Darth Paper kontratakuje Tom Angleberger - do recenzji
  • Czytelniczka znakomita Alan Bennett - zrecenzowane
  • Trzeci najazd Marsjan Marek Oramus - do recenzji
  • Candy Kevin Brooks - do recenzji
  • Pobby i Dingan Ben Rice - do recenzji
  • Osobliwy dom pani Peregrine Ransom Riggs - do recenzji
Jak widzicie książka idą głównie do recenzji :)
Wspominałam o małej niespodziance... Co mi ją sprawiło? Jak wiecie brałam udział w Konkursie Specjalnym Fabryki Słów, a każdy kto brał udział w zabawie otrzymywał nagrodę pocieszenia. A jest to powieść...


Tak właśnie! Najnowsza powieść Jessici Brody 52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca. Już zdążyłam ją przeczytać, więc recenzja może ukazać się jeszcze dziś :)

Stosik prezentuję się w sumie tak: 

Tyle książek mam do przeczytania/zrecenzowania. Wow! Pierwszy poważny stosik od założenia bloga. 
Oby tak dalej! :) A jak Wam się on podoba? Piszcie.