poniedziałek, 6 stycznia 2014

#78. Recenzja filmu. Hobbit: Pustkowie Smauga


Bilbo (Martin Freeman), trzynastu krasnoludów i Gandalf Szary (Ian McKellen) wciąż zmierzają do Samotnej Góry, aby jednej z największych bestii w Śródziemiu, Smaugowi odebrać Arcyklejnot, który jest potrzebny Thorinowi Dębowej Tarczy (Richard Armitage) aby odzyskać Erebor. Ich droga będzie się jednak wiodła przez najniebezpieczniejsze miejsca a ich szlak wybrukowany będzie przeciwnościami losu. A najgorsza i najtrudniejsze zadanie, czyli zmierzenie się ze Smaugiem dopiero przed nimi...

Wychodząc z sali kinowej miałam mętlik w głowie. Film, który właśnie obejrzałam był lepszy i zdecydowanie bardziej napakowany akcją, ale ile miał tak naprawdę wspólnego z Hobbitem jako książką? No cóż - nie aż tak dużo jak powinien.

Nie widzę jednak problemu w rozbudowywaniu akcji dopóki nie zanudza. Dodatkowe postaci i wątki nie są niezbędne, ale złożenie ich wszystkich w jedną całość daje ciekawe, choć długie widowisko. Peter Jackson władował w drugą część Hobbita o wiele więcej potyczek i wydarzeń przez które napięcie wzrasta, dzięki czemu siedzimy jak na szpilkach i żołądek skacze nam do serca o wiele częściej niż w części pierwszej.

Fabuła toczy się bardzo szybko, rzadko zwalniając. Będzie parę psychopatycznych ujęć Saurona, ciutkę romansu, który został wykreowany dość niemrawo, ale za to oglądać będziemy mogli wiele starć. Legolas i Tauriel siekający orki i skaczący na głowach krasnoludów są zdecydowanie warci uwagi, a jest to jedno z paru zabawnych ujęć. Nie zapominajmy jednak, że ta część jest początkiem powstawania zła, więc jak to ujął Sławomir Grabowski - "na jedno ujęcie słonecznej łąki przypada dziesięć ujęć mrocznych podziemi, ruin i wszelkiej maści bestiarium". Całkowicie się z tym zgadzamy bo mamy tu od wyboru do koloru - od paskudnych orków i ich jeszcze gorszych wilkopodobnych pojazdów do monumentalnych pająków.

Aktorzy grają niezmiennie dobrze. Choć Martin Freeman (Bilbo) pokazywany jest nieco rzadziej a Richard Artmige (Thorin) traci trochę swój zapał do akcji wkracza Orlando Bloom (Legolas), jeszcze bardziej ją rozpędzając, razem ze swoją nie do końca zrównoważoną, ale dobrą towarzyszką Evangeline Lilly (Tauriel). Choć aktorzy są tu tylko pionkami na szachownicy w potyczce dobra i zła to nadal ich gra onieśmiela. Trudno też nie wspomnieć o Benedictu Cumberbacht, który swego hipnotyzującego głosu udzielił tytułowej bestii, Smaugowi. Wraz z popisową kreacją Smauga przez grafików i speców od efektów specjalnych postaci smoka można nadać tytuł jednej z najlepiej wykreowanych w historii.

Od strony technicznej Hobbit bardzo mi się podobał. Efekty specjalne były zrobione znakomicie a muzyka pasowała idealnie do aktualnych scen. Sposób kadrowania a także pełne patosu ujęcia postaci i miejsc były według mnie idealnie wkomponowane w charakter filmu. Tutaj z mojej strony duże oklaski dla reżysera i scenarzystów, którzy po raz kolejny stworzyli Śródziemie i odwalili kawał dobrej roboty.

Podsumowując: film pod względem fabuły jest świetnie zrobiony, ale czy można go nazwać wierną ekranizacją Hobbita do końca nie wiem. Dobre efekty specjalne i genialnie wkomponowana muzyka świetnie łączą się z nieustannie toczącą się akcją. Jednak od czasu do czasu i tak ziewamy i przecieramy oczy? Nadmiar akcji? Nie, tu chodzi o czas. Niektórzy recenzenci spekulują, że kiedyś ktoś nakręci to lepiej, film będzie bardziej zgodny z książką. Na razie musimy zadowolić się tym co tworzy Jackson, czyli długim ale pełnym akcji przedstawieniem.

5 komentarzy:

  1. Się wybieram. Nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierną ekranizacją Hobbita na pewno nie jest :) Niemniej jednak to bardzo dobry film :) Zachęcam do zapoznania się z moją recenzją Hobbita :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja przyznaje się bez bicia książki nie czytałam więc nie wiem czy jest to wierna ekranizacji ale sam film mi sie bardzo podobał
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie Inna
    http://happy1forever.blogspot.com/
    + podoba mi się Twój blog więc obserwuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Faktycznie niewiele "Hobiita" w "Hobbicie", ale dopóki ktoś przerabia wszystko tak jak robi to Peter Jackson - wybaczam ;)
    Mnie się chyba najbardziej podobał Smaug *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam na nim w kinie zaraz po premierze i generalnie byłam bardzo zadowolona z seansu. Trochę szkoda, że nie wszystko zgadza się z fabułą książki, za to smok był wykreowany naprawdę imponująco :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie pozostawione tu komentarze, ponieważ motywują mnie one do dalszej pracy. Jeśli chcesz pozostaw tu adres swojego bloga (ale nie spamuj!) - postaram się na niego zaglądnąć ;)