niedziela, 3 listopada 2013

#70. Recenzja książki. Stephanie Meyer; Intruz



Ziemia, bliżej nieokreślona przyszłość. Tajemnicze istoty z kosmosu opanowują naszą planetę ale nie walcząc, lecz wnikając do naszych umysłów. Gatunek ludzki jest na wyniszczeniu - wchodząc do głów najeźdźcy przywłaszczają sobie nasze życie i ciało. Tych, którzy nie mają w sobie jeszcze duszy tropią łowcy. Tak zostaje złapana Melanie. W jej rozumu wczepiona zostaje Wagabunda - dojrzała dusza, która ma doprowadzić łowców do reszty wolnych ludzi. Melanie jednak nie ma zamiaru oddać jej swojego umysłu i wciąż podsuwa jej obrazy ukochanego. Wagabunda, która powoli zaczyna przyjaźnić się z właścicielką ciała jej żywiciela, wyrusza w poszukiwanie jej lubego, Jareda oraz brata Jamie'go.

Niektórych od Intruza może odstraszać już nazwisko autorki. Wiele osób kojarzy się ono z sagą Zmierzch, która okryła się złą sławą, w każdym bądź razie w gronie dojrzałych czytelników. Nie ma jednak ku temu żadnych powodów. Intruz jest książką o niebo lepszą.

Przede wszystkim powieść ma niezmiernie ciekawą fabułę. Pomysł na historię jest banalny - niewidzialni wrogowie najeżdżają na ziemię a gdzieś głęboko w jaskiniach żyje sobie grupa rebeliantów, którzy bronią się przed intruzami. Stephanie Meyer odmalowała to jednak jako pełną przeżyć, emocji, strachu i nadziei dzieło, które z pewnością zachwyci fanów romansów ale również fantastyki i s-f. Spod pióra pani Meyer wychodzą innowacyjne pomysły, jakimi jest wszczepianie dusz w ludzkie rozumy ale również dialogi pełne miłosnego uniesienia, a wszystko odmalowane barwnie i ciekawie.

Bohaterowie również są nietuzinkowi - Melanie, która ma w sobie dwa rozumy czy też Jared, który nie jest pewny swych uczuć do swej ukochanej uwięzionej w swoim własnym ciele. Oprócz tego na kartach książki spotkamy wiele świetnie stworzonych, skomplikowanych postaci, które polubimy lub nie.

Autorka pisze prosto i łatwo, ale w porównaniu do Zmierzchu o wiele lepiej. Jej styl dojrzał i bardzo się zmienił przy tej książce. Przeżycia bohaterów opisuje tak, że czyta się je jednym tchem, ale bardziej niż na przygodach skupia się na uczuciach. Nie raz ogarnie nas przy tej lekturze wzruszenie i możemy poczuć się jakbyś wraz z bohaterami walczyli o wolność. Pomimo tego że książka ma ok. 560 stron (!) nie znudziła mnie ani trochę.


Podsumowując: świetna, dobrze napisana i ciekawa książka. Nie warto podchodzić do niej sceptycznie, oczekując powtórki największego "dzieła" autorki. Wartka akcja, niespodziewane zakończenie, świetni bohaterowie. Wywołała na mnie pozytywne zaskoczenie, kompletnie nie spodziewałam się, że pani Meyer uniesie się ponad wampirze opowieści i napisze coś takiego. Mam nadzieję, że zaskoczy jeszcze wiele razy.



Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę

4 komentarze:

  1. Pomysł na książkę mi się spodobał, ale jednak sama historia nie przypadła mi do gustu. Nie mam żadnych uprzedzeń do Meyer, kiedyś się czytało "Zmierzch" :)
    Nie byłam w stanie zaprzyjaźnić się z bohaterami, większość z nich nawet mnie irytowała. Momentami czytało mi się dobrze i szybko, a czasami utknęłam i ciężko mi było ruszyć dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Film oglądałam. Za to przeczytać książki nie miałam okazji, ale dalej mam na nią ochotę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna książka, uwielbiam ją. :) Uwielbiam tutaj wszystkich głównych bohaterów. I strasznie podobały mi się fragmenty o życiach Wagabundy na innych planetach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i była całkiem całkiem :) podobała mi się. Film niestety dużo słabszy.
    Pozdrawiam,
    Niko.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie pozostawione tu komentarze, ponieważ motywują mnie one do dalszej pracy. Jeśli chcesz pozostaw tu adres swojego bloga (ale nie spamuj!) - postaram się na niego zaglądnąć ;)