Brzmi bardzo szablonowo, prawda? Też tak na początku myślałam, na szczęście jednak postanowiłam ją przeczytać. A po lekturze muszę przyznać, że historia elektrycznych dzieci jest porywająca i zdecydowanie warto ją przeczytać.
Autor ciekawie przedstawia bohaterów - każdy ma inną związaną z elektrycznością moc, spotkamy się zatem z czytaniem w myślach, strzelaniem piorunami, elektrolokacja... Pomimo tego, że przez karty książki przewija się wielu elektrycznych i nieelektrycznych postaci na pierwszym planie pozostają Michael, Taylor i ich przyjaciel Ostin. Trudno nie polubić głównych bohaterów - od początku wychodzą na tych dobrych, choć mniej lubianych. Z czasem coraz bardziej ich wspieramy i mamy nadzieję, że uda im się zwyciężyć zło. Należy jednak pamiętać, że ma ono nad nimi zdecydowaną przewagę...
Fanom fantastyki i s-f może się wydawać, że już to kiedyś czytali. Zmutowane dzieci i nie do końca poczytalny naukowiec, głowny bohater jest mało popularny i ma tylko jednego rodzica albo żadnego - taki motyw coraz częściej wykorzystuje się w młodzieżowej literaturze. W książce pana Evansa, mimo że znów mamy do czynienia z tymi nieodłącznymi elementami,przynajmniej mi nie znudziło się to. Jest wiele książek, opartych na tych schematach, którymi po prostu rzuciłabym o ścianę i powiedziała dziękuję, ale ta faktycznie jest warta przebrnięcie przez te pierwsze parę rozdziałów, w których napotykamy się na wszystkie dodatki po kolei.
„Diabeł powie tysiąc prawd, żeby przemycić jedno kłamstwo.”
Fabuła jest ogólnie skonstruowana tak, żeby nie nudzić. Gdy przyjaciele się rozdzielają, z nudniejszych wątków przeskakujemy od razu do ciekawszych. Trudno ją choć na chwilę odłożyć bo chcemy wiedzieć co będzie dalej. Prosty język pisania autora sprawił, że przeczytałam ją w jeden dzień. Richard Paul Evans nie wdaje się specjalnie w uczucia. Dla niego ważna jest walka, choć bywa i tak, że Michael przedstawi nam choć trochę swoje nastawienie. Nie wdaje się nawet za bardzo w związek głównych bohaterów - może w następnej części?
Podsumowując: powieść ta jest zdecydowanie skierowana do młodzieży. Nie znajdziemy tu heroicznych walk dobra ze złem, ale raczej typową mieszankę fantastyki i science-fiction. Choć fabuła nie jest specjalnie innowacyjna to zaciekawiła nawet mnie, choć się tego nie spodziewałam. Niesie ze sobą też wartości jakie w świecie nastolatków coraz bardziej odchodzą do lamusa - miłość do rodziców, szacunek dla słabszych, bezgraniczna wierność i moc przyjaźni. Może choć niektórzy nastoletni czytelnicy tej książki je dostrzegą i wezmą sobie do serca...
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę.
Słyszałam już co nieco o tej książce, ale chyba jak na razie sobie odpuszczę, bo, choć fantasy uwielbiam, z science fiction mam jakiś problem i nie przepadam za tym gatunkiem, sama nie wiem czemu ;)
OdpowiedzUsuńNie jest to mój must have, ale niczego nie wykluczam i może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i nieco się na niej zawiodłam...Ale i tak pochłonęłam ją w jeden dzień :)
OdpowiedzUsuń