Pewnego dnia, zwanego później Dniem Przekroczenia, w sieci ukazuje się prototyp urządzenia, opracowanego przez anonimowego wynalazcę. Kroker, bo tak nazywa się zbudowany z paru prostych obwodów, przełącznika i... ziemniaka, jest bramą. Bramą do nieskończonej liczby światów. Światów, będących odbiciem naszej Ziemi. Światów jednakowych, lecz niezamieszkanych.
Bramą do Długiej Ziemi.
Joshua Valicanté to jeden z naturalnie "przekraczających". Nie potrzebuje krokera żeby "przekraczać" przez inne światy. Nie miewa nudności po Kroku. Dosłownie urodził się na innej z Ziem. Jest samotnikiem. Właściwie, kiedy się zastanowić, to nie ma swojego świata. Ma je wszystkie. Całą Długą Ziemię.
To właśnie on zostaje wybrany przez Lobsanga, sztuczną inteligencję oficjalnie uznaną za reinkarnacje tybetańskiego mechanika, jako drugi uczestnik wielkiej podróży na krańce Długiej Ziemi. Czy to domniemanie nieskończone uniwersum ma jednak jakiś koniec? Aby się o tym przekonać wystarczy jeden krok...
Długa Ziemia to długo wyczekiwana przez fanów Pratchetta, siódma książka niezwiązana ze Światem Dysku (dotychczas. Piszę dotychczas, bo Pratchett jest jak wulkan pomysłów i nigdy nie wiesz kiedy znów mu coś wpadnie do głowy). Graficznie śliczna. Ale jaka jest w środku?
Połączenie sir Pratchetta, jednego z moich ulubionych autorów z praktycznie nieznanym mi Stephen Baxterem mogło okazać się mieszanką wybuchową. Jak jednak wyszło na jaw ich współpraca nie tylko okazała się udana, co dała świetny owoc. Długa Ziemia, przynajmniej dla mnie, była nader przyjemną lekturą.
Język Baxtera i Pratchetta jest bardzo bogaty, ale również łatwy do przyswojenia. Z przyjemnością odkryłam, iż nie zasypali oni czytelników naukową gadką o światach równoległych i tajnikach przekraczania. Jak to zwykle bywa przy pratchettowskich książkach ta również jest
okazją do puszczenia wodzy wyobraźni. Autorzy ciekawie i bogato
opowiadają nam o ziamiach przez które przekraczają Joshua i
Lobsang - ich faunie, florze, jak wyewoluowały...
Lubię wielowątkowe książki, więc z przyjemnością odkryłam, że oprócz
historii Joshui i Lobsanga obserwujemy również losy policjantki Moniki
Jansson, rodziny,
która wyrusza w podróż przez Długą Ziemię, aby odnaleźć swoje miejsce,
naturalnej przekraczającej Sally Linsay oraz przedsiębiorcy Jima Russo.
Ich drogi niekiedy się krzyżują, co jest według mnie naprawdę dobrym pomysłem.
Mimo mojego przywiązania do książek o szybkim rozwoju wydarzeń polubiłam Długą Ziemię za jej powolne tempo. Książka jest pełna okazji do refleksji o m.in. ewolucji, przemyśleń, rozsmakowania się w bogatych opisach i psychologi bohaterów, odgrywającej kluczową role w powieści.
A jak Długa Ziemia wygląda od strony technicznej? No cóż, nie najlepiej. Oprawa graficzna jest co prawda genialna, i co nie często się zdarza jeszcze lepsza niż oryginalna, chodzi mi jednak o błędy - przykładowo na długiej stronie okładki w opisie policjantka Jansson z niewiadomej przyczyny z Moniki stała się Jessicą. Na początkach rozdziałów znalazłam też inne "byczki" - często podany był sam numer bez słówka "rozdział". W tekście jednak nie dostrzegłam żadnych innych błędów, więc treść sama w sobie jest łatwa do czytania.
Podsumowując: Być może Długa Ziemia to nie monumentalne arcydzieło, mogące konkurować z największymi kolosami literatury. Jest to jednak fascynująca, świetnie skonstruowana opowieść przenosząca czytelników na koniec świata i o wiele dalej. Czy ty też wykonasz ten jeden krok?
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę.
Zaciekawiłaś mnie, kiedyś z wielka chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Już niedługo będę miała możliwość przeczytania tej książki. Jestem jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za podesłanie linku do recenzji,
OdpowiedzUsuńdodałam ją do wyzwania :)
pozdrawiam serdecznie!
PS
Nie widzę żadnej informacji odnośnie tego, że książka została przeczytana w ramach wyzwania "Czytam Fantastykę". Wg zasad pod recenzją powinien znajdować się link / bądź baner informujący o tym oraz przenoszący do głównej strony wyzwania.
Przepraszam, już się poprawiam.
UsuńPrzeglądnęłam Twoje recenzje i widzę, że lubisz Pratchetta. Witaj w klubie i polecam Ci jego ostatnią książkę "Mgnienie ekranu". Obowiązkowa pozycja dla każdego fana :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam :) Dzięki za to, że tu wpadłeś i obserwujesz ;)
UsuńWstyd przyznać, ale jeszcze nie czytałam nic Pratchetta, muszę to koniecznie zmienić ;) Mnie tam się wydaje, że z reguły polskie okładki wypadają lepiej od oryginalnych. Co jak co,ale graficy w polskich wydawnictwach znają się na swojej robocie^^
OdpowiedzUsuńTo się zabierz prędko! Nie wiesz co tracisz! :)
UsuńCo do okładek to często mam rozterki, która lepsza, ale rzeczywiście zazwyczaj są to polskie. Zależy jeszcze od wydawnictw i umiejętności, jednakże masz rację - znają się :)