czwartek, 8 sierpnia 2013

#57. Recenzja książki. Kevin Brooks; Candy.


http://mediarodzina.pl/zasoby/images/vbig/candy.jpg

Joe to chłopak z przedmieść Londynu. Zwykły nastolatek, grający w zespole na gitarze, pewnego dnia wpada na stacji King Cross na prześliczną dziewczynę - Candy. Nastolatka zaczynała działać na niego jak magnes - pociąga go, fascynuje, Joe zaczyna zapominać o wszystkim myśląc tylko o niej. Niestety Candy wciąga go coraz bardziej do swojego życia - wypełnionego prostytucją, narkotykami, przemocą i rozpaczą...

Candy to jedna z książek po których odłożeniu dostaje się kopa w mózg. I zaczyna myśleć. O strasznym życiu narkomanów. O półświatku istniejącym w każdym miejscu. I o niektórych ludzi, którzy do niego należą. Mimo, że traktuje o tematach dość kontrowersyjnych powieść Kevina Brooksa jest bardzo wciągająca. Tempo wydarzeń jest wystarczająco duże abyśmy się nie zanudzali i jednocześnie wystarczająco wolne aby dowiadywać się o szczegółach i nie pomijać różnych wydarzeń. Przez dłuższy czas pan Brooks trzyma nas w napięciu dzięki czemu atmosfera jest jeszcze gęstsza.


„To nie przychodzi łatwo - żyć w zawieszeniu, żyć i umierać w środku swojej głowy... (...) ale czas mija... i jak długo jutro ma być nowy dzień, tak długo trzeba mieć nadzieję.”

Pod względem pióra trudno autorowi cokolwiek zarzucić. Dużo w książce opisów przeżyć Joego - pierwsze spotkanie z Candy, wrażenie jakie na nim wywarła, pierwszy pocałunek. Nie ukrywam, że były to jedne z moich ulubionych fragmentów, bo takich w książkach zazwyczaj brakuje. Nie mogę jednak zrozumieć jak Joe mógł takie emocje przejawiać do dziewczyny wykonującej najstarszy zawód świata. Miłość to jednak miłość. Atakuje znienacka...

„Niektóre rzeczy się po prostu dzieją i już. Jak nic nie da się zrobić, to po co się denerwować? Lepiej przeczekać.”

Podobnie jak Iggy - alfons Candy. Kiedy pojawiał się na kartach książki rzeczywiście zawiewało chłodem a krew jakoś tak szybciej zaczynała mi płynąć. Był bardzo brutalnym drobnym dealerem oraz oczywiście sutenerem. Szybko stał się jedną z najmniej lubianych przeze mnie bohaterów książkowych. Dzięki czemu jest bardzo dobrze wykreowany.
Świetnie stworzono jest również Candy - tajemnicza narkomanka, która nie cierpi tego kim jest i jaka jest. Stara się uciec od poprzedniego życia i zacząć nowe - z Joe'm. Niestety nie wie, że od siebie samej nie da się uciec. Tak samo Joe - zapatrzony w Candy może dla niej zrobić wszystko. Jednak i tak moją ulubioną bohaterką była Gina, siostra Joe'go - opiekuńcza, tolerancyjna, zawsze miała jakąś dobrą radę dla brata i innych. Od początku wzbudzała moją sympatię podobnie jak je chłopak, Mike.

„I to załatwiło sprawę; chwila minęła. Chciałem ją przywołać, ale to jedna z tych rzeczy, które trzeba robić bez wahania i bez zastanowienia, spontanicznie, bo jeśli włączy się rozum, to już jest za późno. Nie ma powrotu.”

Podsumowując: zamknięta w ciekawej, ponurej okładce treść pokazuje nam, że Londyn to nie tylko wesołe miasto gwiazd ale jak każda rzecz ma swoją ciemną stronę. Książka Brooksa pokazuje także ile można zrobić dla drugiej osoby - osoby, która się kocha. To książka uchylająca kurtynę - jest intrygująca, tajemnicza i pełna drzwi bez zamka ani klucza. Myślę, że powinien się z nią zaznajomić każdy nastolatek chcący kiedykolwiek przejść na tą drugą, "ciemną" stronę.

1 komentarz:

  1. Książka wydaje się być ciekawa, ale z pewnością nie dla mnie. Nie przepadam za melancholijnymi powieściami z nutką narkomanii w tle. Przeczytałam "Pamiętnik narkomanki" i "Hera moja miłość" i nadal się nie przekonałam. I myślę, że Candy będzie do tych książek zadziwiająco podobna.
    Pozdrawiam,
    Ew

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie pozostawione tu komentarze, ponieważ motywują mnie one do dalszej pracy. Jeśli chcesz pozostaw tu adres swojego bloga (ale nie spamuj!) - postaram się na niego zaglądnąć ;)